niedziela, 21 sierpnia 2011

Niewyznane grzechy siostry Juany – Kyra Galván




Mam mieszane uczucia. Bardzo mieszane. Książka Kyry Galván to istna mieszanka wybuchowa, w której nuda łączy się z wciągającą akcją, język stylizowany na XVII-wieczny ze współczesnymi wulgaryzmami, piękna opowieść z płytką historią rodem z harlequinów.
Nic nie jest tu takie jak być powinno. Mam wrażenie, że doszło do przypadkowego przemieszania dwóch książek z całkowicie innej bajki: niezwykłej powieści historycznej i taniego romansidła z infantylnym bohaterami i dialogami.
Ale od początku. Przyjrzyjmy się niezwykle intrygującej okładce: grafika przedstawia trzy zlewające się ze sobą ujęcia tej samej twarzy wyglądające jakby zostały wyryte w skale lub pokryte warstwą gliny lub błota. Tajemnicza, w sposób magiczny przyciągająca i będąca zwiastunem książki pełnej zagadek z przeszłości. To się zgadza.
Fabuła bowiem opiera się właśnie na odkrywaniu jednej z nich. Oto Laura Ulloa odkrywa w jednym z muzeów nieznane manuskrypty dotyczące Juany Ines De La Cruz i postanawia podjąć się ich lektury, a w przyszłości poświęcić im swoją pracę doktorską.
Jak się jednak szybko okazuje nie będzie to takie proste, gdyż tajemnicy słynnej meksykańskiej zakonnicy strzeże wiele osób, w tym władze kościelne. Za wszelką cenę będą one utrudniać bohaterce poznawanie życiorysu Juany i rozpowszechnianie go.
Siostra Juana [1]  





Kim była ta meksykańska siostra, której sekretów tak pilnie strzeżono? Według historyków była ona pisarką oraz astronomem. Pierwsze utwory literackie zaczęła tworzyć jako dziecko, a znana zaczęła być już w wieku lat 14, kiedy to obok talentu poetyckiego zaczęto doceniać także jej niezwykłą wiedzę oraz urodę. Gdy ukończyła 16 lat wstąpiła do zakonu. Tego co działo się potem spróbujemy się dowiedzieć wraz z Kyrą Galván i jej bohaterką Laurą.

Niewyznane grzechy siostry Juany to wielogłosowa opowieść o poszukiwaniu ukrywanej prawdy. Prawdy zakrytej przed całym światem, kręcącej się wokół jednego z obrazów, na którym to zakonnica miała być przedstawiona jako dopuszczająca się bezwstydu. Tajemnica związana z kobietą sięga jednak o wiele dalej i pociągnie za sobą o wiele większe skutki.

Zapowiadała się ona niezwykle, niestety efekt popsuła część dotycząca Laury. Pomysł na taki sposób przedstawienia historii znanej Meksykanki był bardzo dobry, gorzej jednak z jego realizacją. Niepotrzebnie do tekstu wprowadzony został wątek romansowy Laury, który przywodził na myśl kiepskie romansidła. Jest przedramatyzowany, jej wypowiedzi i relacje z mężczyznami infantylne, a sam sposób emocjonalnego myślenia bohaterki bardzo naiwny. Jej zachowanie denerwowało mnie niesłychanie. Dodatkowo wielość  używanych wulgaryzmów oraz słów „cool” czy „sexi” wyraźnie gryzła się ze stylizacją językową stosowaną w częściach dotyczących Juany. Sceny erotyczne raz bywały odrażające, innym razem subtelne. Niekonsekwencja autorki dała się wyraźnie zauważyć również w sposobie prowadzenia narracji. Zapisane przez nią słowa wywoływały wiele emocji, po to by za chwilę całkowicie je zgasić i doprowadzić do bezwzględnie panoszącej się nudy.
Pod koniec utworu wyraźnie zaznacza się negatywny stosunek bohaterki/autorki do Kościoła – brak tutaj poszanowania, ujawnia się raczej wyraźna niechęć granicząca z atakiem. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie. I bez tego dało się wyczuć jakie są zapatrywania Laury.

Gdybym miała podsumować napisałabym, że książka ta nie została do końca przemyślana. Cały czas miałam wrażenie, że autorka wpadła na dobry pomysł i zamiast gruntownie go przestudiować, napisała cokolwiek, byle go utrwalić i właśnie to „cokolwiek” oddała do druku. Brak tu spójności i dobrego połączenia dwóch światów, które dzieli od siebie trzysta lat. Zmarnowany został niezły materiał na dobrą powieść historyczną. Wiele spraw potoczyło się zbyt szybko, a wiele nie zostało wyjaśnionych w ogóle.
Mimo to odradzać nie będę. Spędziłam z Kyrą Galván kilka godzin, które skłoniły mnie do poszukiwań informacji na temat siostry Juany i już samo to uważam za wielki sukces.
Decyzję o tym czy warto podjąć się wyzwania pozostawiam Wam.



3,5/6

Za egzemplarz książki dziękuję portalowi Sztukater oraz Wydawnictwu Mała Kurka.


______________________
[1]   źródło zdjęcia: http://www.dartmouth.edu/~sorjuana/

25 komentarzy:

  1. Bardzo rzetelna recenzja; podoba mi się to, że książka wygląda na niejednoznaczną! Mimo Twojej niewysokiej oceny chętnie sama się przekonam "co w trawie piszczy".:)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Isadora:
    I do tego właśnie zachęcam! Sama miałam problem jak ją ocenić. Były momenty na 5, a zdarzały się i na 1. Istna plątanina;) Sama się przekonaj:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm... Muszę poznać ją bliżej. Czytałam już gdzieś o tej książce i ciekawość nie daje mi spokoju, zwłaszcza po Twojej recenzji. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że raczej negatywne emocje wywołała w tobie ta książka. Ja jednak dam tej pozycji szansę i kto wie może się mile zaskoczę.

    OdpowiedzUsuń
  5. cyrysia:
    Wcale nie negatywne! Po prostu mieszane;) raz byłam zachwycona, w innym momencie niezwykle znużona. Ta książka to sinusoida;)

    kasandra_85:
    Nie dziwię się, że budzi ona ciekawość - sama postać siostry Juany jest intrygująca;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, ciesze się że książka nie ma w sobie magnetyzmu który mnie przyciąga. Uniknę rozczarowania i męki podczas czytania. Swoją droga bardzo dobra recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  7. Natula:
    Dziękuję bardzo!:)

    Magnetyzmu nie ma, ale nie powiem, żebym się przy jej lekturze wynudziła - raczej zawiodłam się, że tak słabo zrealizowany został tak dobry pomysł. No cóż, poszukam dalej, a nuż ktoś inny również o siostrze Juanie coś napisze?:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Erotyka, wulgarność i romans? Od razu mówię nie. Zdecydowanie. Ostatnio czytałem książkę, w której na każdej stronie było paręnaście przekleństw. Ja osobiście uważam że to gruba przesada, tak nawet najwięksi więźniowie nie klną.

    OdpowiedzUsuń
  9. pisanyinaczej:
    Tutaj wulgarność polega nie tyle na przekleństwach, ile na sposobie przedstawiania pewnych spraw. Wulgaryzmy w ścisłym tego słowa znaczeniu pojawiają się raz na jakiś czas, raczej sporadycznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm... z jednej strony jestem bardzo ciekawa tej książki, a z drugiej mam dziwne nastawienie. Myślę, że odebrałabym ją podobnie do Ciebie. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. To taka szkoda jak oryginalny pomysł marnuje się przez gorsze wykonanie.
    A już w życiu nie spodziewałabym się w tej książce określeń "cool" itp. Pozory mylą :D.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zazwyczaj nie czytam takich książek, musiałaby być bardzo dobra, żebym w ogóle się skusiła. A początek recenzji nieźle namieszał mi w głowie i raczej nie mam zamiaru przekonywać się, czy by mi się spodobało.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie sądzę, abym miała okazję przeczytać tę książkę. Nie bardzo mnie przyciągnęła. Ale któż wie...

    Pozdrawiam, Klaudyna.

    OdpowiedzUsuń
  14. Widzę, że mamy bardzo podobne odczucia. Naprawdę wątek Laury woła o pomstę do nieba. Tak jak napisałaś, jest wzięty rodem z tanich romansów. No i stosunek do kościoła, zgadzam się, że autorka jednostronnie ocenia władze kościelne. Krytyka i krytyka. Trochę mnie śmieszyło, że trzy stulecia później kościołowi miałoby zależeć na ukryciu dziennika jednej zakonnicy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Książki raczej nie przeczytam. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Dosiak:
    Mnie też! Zwłaszcza, że teraz raczej wszystko się ujawnia, żeby nie było niedomówień i oskarżeń. No cóż, może autorka myśli, że tylko taki sposób przedstawienia może przyciągać.

    Dusia:
    Ale, ale! Niepotrzbnie to pisałam, bo to naprawdę nie wplywa na jakość książki! Sprawcę i tak poznalibyśmy kilkanaście stron dalej za sprawą sposobu narracji - gdy wchodzimy w świat Merete jej oprawca ujawnia się, bo nie chodzi o to kim on jest, ale o to dlaczego.:)

    Mani:
    Przy tej pozycji każdy musi zadecydować sam:)

    Maya:
    Ja też się ich nie spodziewałam, dopóki na nie nie trafiłam- to był chyba moment największej zgrozy.

    miqainsonfire:
    Zauważ, że nie odebrałam jej źle;) Coś w sobie ma, mimo że potencjał się zatracił.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie lubię takich połączeń, gdzie wszystko jest jakby na siłę, a XVII wieczny język i wulgaryzmy zdecydowanie do siebie nie pasują. Ogólnie nie lubię, kiedy w książkach autor nadużywa przekleństw, przeważnie psują klimat, tylko czasem ubarwiają.
    Okładka trochę mnie zraziła do książki, jakoś nie szczególnie trafiła w mój gust. Jeśli chodzi o treść - uwielbiam powieści, w których wraz z głównym bohaterem odkrywamy czyjąś tajemnicę, w tym jednak przypadku chyba daruję sobie lekturę.

    Życzę miłego dnia! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak to właśnie jest :)
    Czasami naprawdę genialny pomysł, autor zagłusza wątkiem, który sprawia, iż cała powieść odbierana jest dużo gorzej. Wielka szkoda, ponieważ przez to książka oceniana będzie w większości na minus.

    OdpowiedzUsuń
  19. giffin:
    Chyba ciut źle się wyraziłam, bo tych wulgaryzmów nie jest tutaj aż tak dużo. Zwróciłam na nie szczególną uwagę głownie dlatego, że pojawiają się w miejscach, do których kompletnie nie pasują! One w ogóle nie pasują do tej książki.
    Na siłę nic tu nie jest, wydaje mi się, że autorka po prostu źle wybrała sobie motywy, które miały zespalać przeszłość z teraźniejszością.
    Co do okładki- mnie bardzo zachęciła, ale to już kwestia gustu, nie wszystko każdemu podejdzie;))
    Dziękuję bardzo i również życzę miłego dnia!:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Lena173:
    Oj masz rację, po recenzjach na blogach już da się to zauważyć. Naprawdę wielka szkoda. Tak sobie myślę, że jeśli autorka pokusi się o napisanie czegoś jeszcze, to będzie już znacznie bardziej uważna:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Zaciekawił mnie taki mix. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. To się da tak wszystko razem połączyć? Może przeczytam, żeby się trochę pośmiać. Trochę szkoda, że autorka tak hm... zniszczyła dobry pomysł.Niestety tak czasami bywa, autorka chciała dobrze, a przedobrzyła ;).

    OdpowiedzUsuń
  22. Hmm... no teraz to już sama nie wiem :)Niby fajnie, że tak pomieszane, ale z drugiej strony to takie wydaje się niepotrzebne. Sama nie wiem czy sięgać po nią czy nie :)

    OdpowiedzUsuń
  23. tarkastelu:
    Nie chcę na siłę namawiać, bo kwestia tego czy ta ksiązka może się podobać jest po prostu sporna;) Jeśli lubisz ryzyko - zaryzykuj, jeśli nie - podaruj ją sobie:) W każdym razie cudów się po niej nie spodziewaj, potraktuj to raczej jako doświadczenie;)

    Raya:
    Ja się nie pośmiałam, tylko raczej podenerwowałam:P Ale spróbuj, z takim nastawieniem na pewno się ubawisz;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie sięgam po tego typu książki, a jak widzę, książka średnia. Więc odpuszczę sobie. :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Dzień dobry! Przepraszam, że trochę nie na temat (bo recenzowana książka chyba mnie nie zainteresuje), ale jako raczkujący bloger ksiązkowy trafiłem na Twoją stronę i znalazłem tu wiele interesujących mnie pozycji! Pozwalam sobie zalinkować ten blog u siebie i zapraszam także w odwiedziny! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń