poniedziałek, 20 października 2014

Sońka – Ignacy Karpowicz


Tytuł: Sońka
Autor: Ignacy Karpowicz
Wydawnictwo: Literackie
ISBN: 9788308053539
Ilość stron: 208
Cena: 32,90 zł

Po lekturze tej książki bardzo długo nie wiedziałam co napisać. Próbowałam kilkakrotnie. Zawsze brakowało mi odpowiednich słów, by nazwać emocje towarzyszące lekturze, opisać tło dla wydarzeń i ich sedno.
Miałam wrażenie, ze cokolwiek bym nie napisała, w nawet najmniejszym stopniu nie oddałoby to ułamka tego, co miałam na myśli, byłoby zbanalizowane i niepotrzebne.
Jeśli słowa wciąż mają moc urzekania i czarowania – to właśnie Sońka stanowi przykład kunsztu w posługiwaniu się językiem i dobierania wyrazów w taki sposób, by doskonale układały się na języku, sprzyjając niespiesznej i przepysznej lekturze.
Jeśli okładka wciąż ma moc tworzenia jedności z narracją – to właśnie Sońka posiadłą zewnętrzną warstwę idealnie komponującą się z wnętrzem: delikatną, spokojną, zrównoważoną, nieuchwytną.

Sońka to historia miłości i wojny, które tak silnie wyrywają się na sercu, że na zawsze pozostawiają po sobie niezatarty ślad – bliznę wciąż na nowo przypominającą to, co minione, lecz wciąż żywe i palące.

Tytułowa postać stanie się dla czytelnika podobną blizną – nie do usunięcia i nie do zapomnienia: prostą, a jednak godną podziwu. Wydarzenia, w których wzięła udział tak silnie umocniły jej wewnętrzną siłę, że nie sposób było jej już złamać. Zestawienie miłości i wojny – stare i znane, a jednak wciąż możliwe do opowiedzenia na nowo, do wysłuchania po raz pierwszy. Zlanie okrucieństwa z czystym dobrem, kontrast goniący kontrast – te obrazy pozostają w głowie na zawsze.

Tym co charakterystyczne dla Sońki jest oszczędność a jednocześnie bogactwo słów, ich precyzja, celność, ale także pewna baśniowość w opisywaniu Kresów, ludowość, prostota tak silnie komponująca się z cechami głównej bohaterki i wreszcie niecodzienny sposób ukazania realiów wojennych. Zdawać by się mogło, że wymieszane w niej zostały wszystkie możliwe konwencje, zatarte zostały wszystkie granice, synkretyzm został osiągnięty w najpełniejszej z dostępnych form.

Nie jest to książka porywająca w tradycyjnym rozumieniu tego określenia. A jednak ma w sobie coś – ten magnetyzm – który każe po nią sięgać nawet największym przeciwnikom Karpowicza czy szerzej – prozy polskiej. I chyba między innymi to świadczy o tekstach wybitnych: siła oddziaływania, której nie da się racjonalnie wytłumaczyć, która trwa i trwać będzie niezmiennie. I choć książka ta w dużej mierze zasmuca, właśnie dlatego chce się i warto po nią sięgać: bo ma moc transformującą.
Urzekająca, choć sprawiająca ból.
Godna uwagi.




3 komentarze:

  1. jest na mojej liście do przeczytania ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle już czytałam o tej książce... a ciągle jej nie przeczytałąm.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się zupełnie. Książka urzeka i boli...

    OdpowiedzUsuń