Jestem bardzo ukontentowana książkami
wydawanymi ostatnio przez Znak Horyzont – zwłaszcza tymi, które ukazują
historię z nieco innej niż dotąd perspektywy – albo jako ciekawostki
(patrz: Bardzo polska historia
wszystkiego), albo jako unowocześniona lekcja, tak jak książka Jana Wróbla,
którą właśnie mam przed sobą.
Co w niej takiego
wyjątkowego? Muszę przyznać (nieco z żalem), że prym nad treścią wiedzie
sposób jej prezentacji i opracowanie graficzne. Genialne!
Słit focia carycy Katarzyny i Stanisława Poniatowskiego, wpisy na Twitterze, fragmenty forów internetowych, na których w znanym nam tonie wypowiadają się znawcy historii i ci, którzy żyją w imię zasady „nie znam się, więc się wypowiem”, komiksy, fragmenty Messengera, profile na Facebooku (m.in. Poniatowskiego), prześmiewcze wpisy z Ratlerka, memy, okładki czasopism, zwiastuny filmów, plakaty filmowe, screeny z gier opisujące poziom trudności walk, liczebność wojsk etc.- fenomenalne! Jest tego tak dużo, że nie sposób wymienić wszystkiego. Myślę, że do młodego odbiorcy (ba, do nieco starszego też!) taka forma dotrze o wiele bardziej niż nudne podręczniki do historii.
Jan Wróbel coś o tym chyba wie,
sam bowiem uczy tego przedmiotu i z doświadczenia wie jaką miłością
zazwyczaj pałają do niego uczniowie. Książka ta powinna być obowiązkową lekturą
dodatkową dla gimnazjalistów, a już na pewno nauczyciele powinni z niej
namiętnie korzystać, udostępniać, zachęcać do kupna, pokazywać. Niewątpliwie
uatrakcyjni ona każdą lekcję, a przyjemność płynąca z takiej nauki będzie
nie do przecenienia.
Ale czego właściwie można się z niej
nauczyć? Historia Polski 2.0 ukazuje
nam psujstwa jakich jako naród dopuściliśmy się przez lata. Mimo burzliwej
historii, która mogłaby wskazywać, że nie do końca nam się wiodło, gdy tylko
przyjrzeć się jej bliżej, zobaczymy, jak źle mogło być, a jak dobrze sobie
poradziliśmy psując szyki sąsiadom.
Wróbel pokazuje od podszewki, jak
to przez lata nie dawaliśmy wytchnienia graniczącym z nami Państwom, jak
to namiętnie obracaliśmy wniwecz ich plany i powolutku, krok po kroczku
doprowadzaliśmy do fiaska ich misternie konstruowanych planów. Wiecie, że
mogliśmy być Szwepolską/Polszwecją?:)
Jest co poczytać, jest z czego
się pośmiać, jest z czego być dumnym.
I choć treściowo może nie jest aż
tak atrakcyjnie jak wizualnie – tę książkę po prostu warto mieć w rękach,
warto traktować ją jako arcynowoczesny nośnik historii spisanej, korzystający z
nowych mediów na papierze – widział kto coś takiego?!
Tutaj zajrzycie do wirtualnej książki.
Tutaj zajrzycie do wirtualnej książki.
egzemplarz recenzencki, historia, historia Polski, Jan Wróbel, Niemiec, Polak, Polska, Rusek, Znak, Znak horyzont