wtorek, 30 czerwca 2015

Pochłaniacz – Katarzyna Bonda




Do Polski po siedmiu latach pracy w  Wielkiej Brytanii w  Instytucie Psychologii Śledczej w Huddersfield do polski wraca utalentowana profilerka Sasza Załuska. Mimo podjętej przed laty decyzji o odejściu z  policji, powrót do kraju na powrót angażuje ją w śledztwo sięgające korzeniami początku lat dziewięćdziesiątych. Sprawa jest trudna i delikatna, bowiem związana z  jedną z  najprężniej działających wówczas trójmiejskich mafii, posiadającą wpływy niemalże wszędzie. Załuska musi podjąć się zbadania tropów współczesnej zbrodni, które bezustannie odsyłać ją będą do przeszłości i popełnionego wówczas morderstwa.

Kwestia niełatwa, bowiem pracy nie będą ułatwiać ani skorumpowani policjanci, ani świadkowie lękający się o własne życie. Puste ślady mnożą się i zaskakują, zmuszając nie tylko profilerkę, ale także podejrzanych do podejmowania decyzji niełatwych i wyznań nieoczekiwanych.

Gdy w  Igle zostaje znalezione ciało martwego mężczyzny i żyjąca jeszcze, choć w  ciężkim stanie, kobieta wskazująca na mordercę, wydaje się, że dochodzenie nie będzie należało do skomplikowanych. Okazuje się jednak, że tam gdzie w  sprawę zaangażowana jest mafia, a jedynym dowodem jest zwodnicza pamięć ofiary, nie może być mowy o prostocie.

Mam wielki szacunek do rzemieślniczej pracy wykonanej przez Bondę, uwypuklającej jej niezwykły szacunek do czytelnika. Fakty opisane są szczegółowo, tło zarysowane na tyle detalicznie na ile jest to możliwe, by nie zatracić głównej linii narracyjnej i nie przekroczyć delikatnej granicy przegadania, bohaterowie mają swoje historie i bogate życiorysy, a główna historia jest tak wielowątkowa i spójna, że autorce można jedynie gratulować samodyscypliny, wysiłku włożonego w  uporządkowanie opowieści i talentu do snucia narracji długiej, aczkolwiek wcale nie nużącej. 

Nie jest to może kryminał, który porywa i – sic! – pochłania bez reszty, ale na pewno książka warta spędzonych z nią godzin, przemyślana i niezwykle  spójna,  w której widać ogrom pracy włożonej przez autorkę, by zadowolić wymagającego i niegłupiego czytelnika. Wprowadzenie do gatunku postaci profilera znacząco wpływającego na losy śledztwa, a na dodatek będącego niezwykle utalentowaną i samodzielną kobietą, a więc zabieg stanowiący przekorne przekreślenie niemej tradycji powieści kryminalnych, w  których główną postacią był dotąd mężczyzna, a silne kobiety jedynie mniej lub bardziej skutecznie próbowały wyłaniać się z tłumu, było posunięciem bardzo dobrym.


Bondę polecam, ciekawa kolejnego tomu – grubszego, a więc – mam nadzieję – jeszcze lepiej osadzonego i merytorycznego. 

Related Posts: