Joe O’Brien to czterdziestotrzyletni bostoński policjant.
Jego życie wydaje się ustabilizowane – od lat ma tę samą kochającą żonę,
cudowną, dorosłą już czwórkę dzieci, stabilną pracę i szacunek wśród bliskich
oraz znajomych. Na ten ostatni zasłużył sobie przez lata, będąc dla innych
uosobieniem dobra, opanowania i sprawiedliwości. Jego żona, Rosie, coraz
częściej zauważa jednak, że mąż zachowuje się inaczej – ma napady
niekontrolowanego gniewu, coraz trudniej mu się skoncentrować, ciałem rządzą
niezauważane przez niego dziwne drgawki. Początkowo kobieta podejrzewa go o
nadmierne spożycie alkoholu – wszak Joe całe życie żył w przeświadczeniu,
że jego matka zmarła jako alkoholiczka, a predyspozycje do łatwego uzależniania
się przekazywane są w genach stąd i o skojarzenia nietrudno.
Po badaniach neurologicznych okazuje się, że diagnoza jest znacznie gorsza – to
pląsawica Huntingtona przekazywana genetycznie zaburza jego funkcjonowanie.
Najgorsza dla Joego była nie sama wieść o obciążeniu genetycznym, ale przede
wszystkim świadomość, że jego dzieci mają 50% szans na odziedziczenie wadliwego
genu. Ich los może potwierdzić jedynie badanie krwi, na które niełatwo się
zdecydować. Bohaterowie staną w obliczu wyzwania: żyć ze świadomością
prawdy jakakolwiek by nie była czy zadręczać się wątpliwościami, skazując na
śmierć już za życia.
Opowieść Lisy Genovy to nie tylko historia choroby i opis
coraz trudniejszej codzienności osoby się z nią zmagającej, ale przede
wszystkim opowieść o rodzinie, która próbuje mierzyć się z tak okrutną
diagnozą i mimo wątpliwości i świadomości braku leków – walczyć. Z
miłością, cierpliwością, serdecznością, godnością.
Choć tematyka jest trudna, sama książka nie należy do przytłaczających. Wielki
wpływ na jej wydźwięk mają relacje rodzinne głównych bohaterów, którzy mimo
niewątpliwych trudności próbują iść przez życie z podniesionym czołem:
humorem, radością, celebracją chwili.
To już druga książka poświęcona pląsawicy Huntingtona, którą
czytam w krótkim odstępie czasu – dobrze, bo każda z nich pokazuje
zupełnie inny sposób jej przeżywania i radzenia sobie z jej
konsekwencjami. Cieszę się, że o chorobach neurologicznych się nie milczy, lecz
pisze, uświadamiając i uwrażliwiając czytelników, którzy z pewnością nie
na każdą osobę chwiejącą się na nogach będą odtąd patrzeć przez pryzmat
„alkoholika”.
Ważna, warta poznania książka. Moje pierwsze spotkanie
z prozą Genovy, zapewne nie ostatnie.
Polecam również inną książkę poświęconą tematyce pląsawicy
Huntingtona - Ostatnie pięć dni Julii Lawson Timmer.
alkoholizm, choroba, choroba genetyczna, choroba Huntingtona, egzemplarz recenzencki, Lisa Genova, miłość, neurologia, pląsawica, rodzina, tragedia, wsparcie