Maryla Szymiczkowa została powołana do życia przez Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego, sama w sobie stanowiąc zagadkę.
Tajemnica Domu Helclów to zgrabny kryminał retro, którego lektura dostarcza nie lada wrażeń. Klimat, język, fabuła – wszystko się zgadza, wszystko jest na właściwym miejscu, wszystko starannie dobrane, przemyślane, ułożone. Wspaniała praca wykonana przez autorkę (ups! autorów), widoczna niemalże na każdej stronie: dbałość o detale, topograficzna dokładność, oddanie zarówno klimatu samego XIX-wiecznego Krakowa, jak i ówczesnego języka, zasad i przyzwyczajeń, kołtunerii. Czytając, raz po raz ma się przed oczami Dulską, która nagle postanowiła wykorzystać swoje mieszczańskie koneksje, wyściubić nosa z domu i bez względu na to co ludzie powiedzą, oddać się pasji: namiętnemu poszukiwaniu sprawcy morderstw, nawet za cenę podejrzliwości ze strony detektywów prowadzących śledztwo.
Profesorowa Szczupaczyńska to nieudolna poetka w wolnych chwilach, detektyw-amator takoż, a przy tym żona swojego męża, bogini domowego ogniska sprawująca pieczę nad poczynaniami swojej służącej i niemiłosiernie znudzona codziennością kobieta. Gdy zupełnie przypadkiem dowiaduje się o zaginięciu jednej z pensjonariuszek Domu Helclów odkrywa w sobie nową pasję, jaką jest amatorskie prowadzenie dochodzenia w sprawie: dzięki ponadprzeciętnie rozwiniętej dociekliwości i rozbudowanej sieci kontaktów oraz protekcji, jest ona w stanie dotrzeć tam, gdzie śledczy nie dotrze i pozyskać informacje niedostępne dla wymiaru sprawiedliwości.
Pojawia się i Matejko, i Mickiewicz jako żywi (ten to raczej we wspomnieniach mieszkańców miasta niźli bohater powieści) wraz z innym ważnymi nazwiskami swoich czasów. Tutaj Kraków jest nie tylko tłem – jest jednym z głównych bohaterów, wspaniale budującym klimat powieści, którą czyta się jak klasyczne kryminały: powoli, bez nadmiernego popadania w przesadną emocjonalność, bardziej niż na wartkiej akcji skupiając się na dociekaniu prawdy i śledzeniu poczynań Szczupaczyńskiej, krakowskiej Panny Marple w nieco wcześniejszym wydaniu, Holmesa w spódnicy.
W tę powieść się wsiąka, a czytać ją należy koniecznie z kieliszeczkiem dobrego napitku (niekoniecznie z zawartością alkoholu). Apetyczna i roziskrzona narracja; klimatyczna, frapująca opowieść dla wielbicieli gatunku, miłośników pióra Dehnela i entuzjastów polskiego XIX-wiecznego mieszczaństwa. Przede wszystkim zaś – dla smakoszy dobrej prozy.
Zaiste, prawdziwa zbrodnia w stylu vintage.
blog, Dom Helclów, Jacek Dehnel, kołtuneria, Kraków, książka, Maryla Szymiczkowa, opinia, Piotr Tarczyński, recenzja, recenzja książki, Szczupaczyńska, Tajemnica Domu Helclów, Wydawnictwo Znak, XIX wiek