Cztery przyjaciółki co tydzień
spotykają się w domu jednej z nich w Orvieto. Swoje spotkania
odbywają w ramach Klubu Kolacji Czwartkowych. Oprócz wspólnego gotowania
i jedzenia – każda bowiem przynosi ze sobą składniki najlepszej jakości –
spotkaniom towarzyszą szczere rozmowy o życiu i własnych doświadczeniach
minionego czasu. Dobre wino, smaczne posiłki, najlepsze przyjaciółki, Włochy –
czego można chcieć więcej, by po ciężkim tygodniu na powrót zyskać doskonały
humor i z dystansu spojrzeć na to co nas spotkało?
Bohaterki dają dowód,
że nic więcej nie potrzeba do pełni szczęścia. I właściwie tak można by tę
książkę scharakteryzować – to opowieść o wspólnym celebrowaniu posiłków,
dającym poczucie bezpieczeństwa, przeganiającym troski, będącym pewną stałą w zmiennym
życiu.
Mimo jej wielu zalet, nie jest to
typ książki mogącej trafić w mój gust – nie w tym czasie, nie w
takim okresie.
Mimo całej mojej ogromnej sympatii do podobnych klimatycznych książek o słonecznej Italii, Marlena de Blasi nie jest pisarką – wbrew oczekiwaniom, wszak czytałam o niej wiele – która miała by moc oddziaływania na moje samopoczucie. Na przekór ogromu fantastycznych przepisów, na myśl, o których ślinka zbiera się w ustach, nie poczułam klimatu Włoch, nie przeniosłam się w te rejony, choć pomagałam sobie jak umiałam lekturą na łonie natury.
Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest zła książka, wręcz przeciwnie – po prostu – niestety – nie w moim klimacie.
Jeśli Wy lubicie podobne opowieści przeplatane naprawdę rewelacyjnymi przepisami – odnajdziecie się w niej doskonale.
celebracja posiłków, czwartkowe posiłki, egzemplarz recenzencki, Italia, jedzenie, kobiety, kuchnia, Marlena de Blasi, Orvieto, przyjaciółki, przyjaźń, Umbria, Włochy, wspomnienia