Paulina Mikuła to vlogerka
od trzech lat prowadząca kanał Mówiąc inaczej.
Mimo iż od samego początku nie mogłam się do niego
przekonać, z wielkim szacunkiem podchodzę do tego, co robi jego autorka.
Jako polonistka (choć to nie
takie oczywiste) od lat (właściwie od dzieciństwa, więc wybór studiów wcale
tego nie zainaugurował, lecz raczej był naturalną konsekwencją zainteresowań)
pasjami śledzę lingwistyczne wpadki, niejasności, dociekam poprawnych form,
szukam znaczeń, analizuję błędy. Jestem językowym detektywem, kocham język
polski i z tego też powodu cieszę się ogromnie, że ktoś z mojego
pokolenia (a nie jedynie prof. Miodek czy prof. Bralczyk, którzy choć
wspaniali, umówmy się, nie wszystkim przedstawicielom młodzieży – sprawdziłam empirycznie
– są znani) zajmuje się jego propagowaniem i promocją mającą na celu
zwiększenie świadomości lingwistycznej za pośrednictwem jednego z najważniejszych dziś
kanałów, jakim jest YouTube.
Mikuła robi to i robi to dobrze!
Aż serce rośnie, gdy widzę, jak ludzie tłumnie kupują jej książkę, jak ochoczo
zabierają się do zgłębiania tajemnic języka i z jaką radością chwalą się
tym przed innymi. Internet ma moc i ogromnie raduje mnie, że w końcu zostanie
ona wykorzystana do uczenia ludzi mówienia w ich ojczystym języku. Z
jajem, na wesoło. Autorko – szacun! Sprawienie, by ktoś zechciał dokładniej
przyjrzeć się temu, jak mówi, zachęcenie go do weryfikacji nieraz sztywnych przyzwyczajeń, utrwalonych przez lata praktyki – to nie lada wyczyn, za który należą
się pochwały.
Dosyć ich jednak. O czym tak
naprawdę przeczytamy w Mówiąc inaczej?
Najprościej rzecz ujmując – o wszystkim tym, co sprawia nam problem. Rozdziały
wyszczególnione są w sposób ułatwiający poruszanie się (często na wyrywki)
po książce. Są zatem fragmenty poświęcone językowi potocznemu, wulgaryzmom,
związkom frazeologicznym, ortografii, interpunkcji, czytaniu ze zrozumieniem,
granicom języka oraz dykcji. Są także gratisy – testy językowe wraz z odpowiedziami,
mające na celu sprawdzenie się i zwrócenie uwagi na to, co jeszcze kuleje.
Dowiecie się dlaczego „poszedłem” a nie „poszłem”, skąd PS, jak
poprawnie konstruować maile, czemu nie zasypuje się gruszek w popiele
i jak z klasą (sic!) przeklinać.
Merytorycznie całość stoi na
wysokim poziomie. Co mnie bardzo cieszy, właściwie nic mnie w tej
publikacji nie zaskoczyło. Mało było ustępów nowych, na palcach jednej ręki
zliczę te, które jakąś wiedzę mi odświeżyły. Większość stanowiło oczywistość,
co jednak wcale nie urąga ani autorce, ani jej publikacji i nie świadczy o nich
źle, lecz raczej dobrze o mnie – wielka to radość czytać, że lata prowadzonych
językowych dochodzeń na coś się zdała;) To co kuleje i nad czym niestrudzenie
pracuję, to interpunkcja, w której (moim zdaniem) wiele zależy nie tylko
od zasad, ale również od temperamentu.
Dodatkową wartość tej książki
widzę w możliwości wykorzystania jej na zajęciach. Choć sama Mikuła odcina
się od szkoły, nie widzę powodu, by z jej publikacji (a także z filmików, a
jakże!) nie korzystać z powodzeniem na lekcjach językowych. Przystępna
forma, klarowność przykładów, język młodzieży – to właśnie dzięki tym elementom
autorka pozyskała rzeszę wiernych fanów i amatorów języka, warto więc
wykorzystać je szerzej, czego zrobić nie omieszkam.
A dla Was, na zaostrzenie apetytu, jeden z filmików Mikuły. Dla mnie wciąż niezrównanie lepsza pozostaje jednak książka.
blog książkowy, Flow books, język polski, książka o błędach językowych, Mówiąc inaczej, opinia o książce, Paulina Mikuła, poprawność językowa, recenzja, Znak