środa, 23 listopada 2016

Duński przepis na szczęście - Jessica Alexander, Iben Sandahl


Duński przepis na szczęście promujący filozofię hygge, jest dla mnie nie tyle czymś odkrywczym, ile niezwykle godnym naśladowania i pomocnym, a w konsekwencji - wartym polecenia. 

Książka ta, napisana przez Jessicę Alexander i Iben Sandahl, promuje najskuteczniejszą filozofię wychowania, kształtującą ludzi szczęśliwych (wszak Duńczycy od, bagatela, 40 lat plasują się w czołówce narodów najszczęśliwszych) i wyrosła z pytania, jakie kobiety zadawały sobie od dawna – jak to możliwe, że duńskie dzieci i rodzice są tak spełnieni i radośni?

Szukając odpowiedzi, autorki natrafiły na szereg badań naukowych oraz odbyły rozmowy ze specjalistami z różnych dziedzin. Nie bez znaczenia było także ich własne doświadczenie – Alexander jako żona Duńczyka bardzo szybko mogła skonfrontować tak różne od siebie wychowanie duńskie i amerykańskie, zaś Sandahl jako psychoterapeutka, doświadczała wielu spotkań mających wpływ na jej widzenie owej metody wychowawczej.

Bardzo podoba mi się sposób, w jaki duńscy rodzice uczą swoich dzieci nazywania i radzenia sobie z emocjami, jak mówią im prawdę i zachęcają do dalszej pracy, mocno im kibicując. Nie udają, że ich dzieci są najwspanialsze i najlepsze nawet wówczas, gdy coś im nie wyjdzie, lecz umiejętnie prowokują je do dalszych działań, wzmacniając ich motywację. Dzięki temu, nawet w obliczu porażek, nie załamują się, lecz walczą dalej – są nauczeni, że przeszkody bowiem są tylko kolejną przygodą, nie zaś barierą nie do pokonania. Podobnych przykładów jest w tej książce bardzo wiele - mogłabym je mnożyć i wymieniać, jednak odebrałabym Wam wówczas radość przyszłej lektury i wdrażania pomysłów.

Jednym z największych marzeń mojego życia, którego odbicie znalazłam na kartach tej publikacji, jest stworzenie domu, do którego każdy jego członek, a także przyjaciele i dalsza rodzina, będzie chciał wracać – ciepłego, wspierającego, otwartego, przytulnego i przyjacielskiego, zapewniającego poczucie bezpieczeństwa, wspólnoty, wsparcia i zaufania. Wydaje się, że hygge (dosłownie – „miło pobyć razem”) jest dla mnie stworzone, jest bowiem dokładnie tym szczególnym rodzajem relacji, o jakiej marzę.

I choć Duński przepis na szczęście poświęca tematyce ledwo jeden, końcowy rozdział książki, wszystko to, co znajduje się w niej wcześniej, jest właśnie zapisem form kształtowania człowieka tak, by na hygge był gotowy i dojrzały. Ono jest jedynie naturalną konsekwencją.

Polecam – zarówno tym, którzy dzieci jeszcze nie mają, ale już chcą się dowiedzieć, jak można wychowywać inaczej niż „po polsku”, jak i tym, którzy swoje pociechy mają, a przyjęte metody wychowawcze wydają się albo nieskuteczne, albo przeciwnie  –  zgodne z duchem filozofii duńskiej – znajdziecie tu wiele inspiracji, przykładów, scen z życia wziętych. A samą lekturą będziecie bardziej niż zadowoleni.



1 komentarz:

  1. Teraz po blogach krąży również książka "Hygge. Duńska sztuka szczęścia" ;)

    Spojrzenie EM

    OdpowiedzUsuń