Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maciej Stuhr. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maciej Stuhr. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 30 marca 2015

O kim myślę, myśląć Stuhr? (Obywatel Stuhr – rozmawiała Ewa Winnicka)





Obywatel Stuhr to książka trójdzielna – składają się na nią wywiady przeprowadzone przez Ewę Winnicką najpierw z  Jerzym Stuhrem, później z  Maciejem Stuhrem oraz scenariusz filmu Obywatel, który w  okolicach premiery wywołał niemałą burzę, często oskarżając Stuhrów o antypolskość i wyrzeczenie się narodowości. Mocne były to oskarżenia, którym obaj panowie przeczą na łamach wywiadów zawartych w  tej publikacji (Maciej bardziej radykalnie, Jerzy mniej).

Jerzy Stuhr zapytywany był o wszystko – proces tworzenia filmu był jedynie jednym z  wielu podjętych tematów, który rzecz jasna pojawić się musiał. Obok niego jednak zapytywany był aktor między innymi o lata licealne, czasy swoich studiów, pierwsze sceniczne kroki, spotkania z  Krzysztofem Kieślowskim, wydarzenia ’68, łatkę kabareciarza, chorobę i inne. Odpowiadał wyważenie, bez sensacji, szczerze.

Maciej Stuhr z  kolei odpowiadał na pytania o relacje rodzinne i artystyczne z  ojcem, o jego przygodę z  kabaretem, zacięcie sportowe, emocje towarzyszące premierze Pokłosia, pomoc potrzebującym, radzenie sobie z popularnością.
Aktor zawsze wydawał mi się radosny, optymistyczny, takie też wrażenie sprawia na scenie. Pamiętam go jednak z  krakowskich Targów, gdzie to moje postrzeganie się rozmyło – był raczej poważny, skupiony, smutny (?), zły (?) – stał się dla mnie postacią nie do rozgryzienia, nawet po lekturze wywiadu.

Ostatnią częścią składową jest scenariusz niełatwy do czytania, zwłaszcza dla osoby nieprzyzwyczajonej do lektury takich próbek. Sądzę, że to ważne uzupełnienie do filmu, który wciąż jest komentowany różnie – być może jego przeczytanie coś rozjaśni, rozwieje wątpliwości, rzuci inne światło na to, co po projekcji poukładaliśmy sobie w  głowie.

Ta książka to swoiste spotkanie, nie-spotkanie ojca i syna w  przestrzeni pozafilmowej. Niełatwo ferować wyroki komu jest ona dedykowana – może amatorom kina, zatroskanym o polskość, może fanom obu aktorów, może wreszcie zainteresowanych polską kinematografią w  świetle doświadczeń jej twórców. To mała próbka historii, mała lekcja życia, z  całą pewnością zaś ciekawe doświadczenie czytelnicze.


niedziela, 15 września 2013

W krzywym zwierciadle – Maciej Stuhr


Tytuł: W krzywym zwierciadle
Autor: Maciej Stuhr
Wydawnictwo: Zwierciadło
Udostępnione przez: Sztukater
ISBN: 9788363014612
Ilość stron: 224


Maciej Stuhr przez wiele lat przez niektórych traktowany był z lekką pobłażliwością, jako ten, który wybił się dzięki znanemu nazwisku i zapleczu w postaci znajomości sławnego ojca.
Od dawna udowadnia jednak, że talent ma zapisany w genach, a jego dokonania, to nie tylko rewelacyjne skecze objawiające pełnię jego predyspozycji komediowych, ale też doskonałe kreacje filmowe czy ostatnio –  felietonowe.
Pisząc do „Zwierciadła” miał on oczywiście pewne obawy -  czy uda mu się raz w miesiącu wydobyć z siebie myśl, która zapisana nie straciłaby na wartości, czy lepiej pisać ku uciesze publiki, czy też ku jej refleksji oraz zadumie, czy pisanie w ogóle musi mieć jakiś cel nadrzędny poza czynnością samą w sobie. Pytania można by mnożyć, pewne jest jedno: Stuhr pisze i robi to dobrze.
W moim przekonaniu najlepiej sprawdzają się jego felietony zabarwione nutką komizmu, w nich czuje się bowiem prawdziwego ducha felietonisty.
Na wolumin W krzywym zwierciadle składa się całe spektrum tekstów. Jedne refleksyjne, inne [w szczególności jeden!] rozbawiające mnie do rozpuku, inne zaś nużące: w myśl prośby Stuhra nie pomnę jednak które to. Co prawda nie spotykamy się face to face, ale nie wiadomo jakie znaczenie będzie miało to sformułowanie za kilka lat, a nie chciałabym, by autorowi zrobiło się wedle jego obaw przykro – panie Macieju, proszę pisać dalej!

Choć teksty te wielu osobom mogą wydać się znajome, przez lata publikowane były bowiem na łamach czasopisma, to jednak mając je zebrane w jednym miejscu, z o wiele większą przyjemnością się do nich sięga. Przegląd książki umożliwia wyłonienie najczęściej poruszanych przez Stuhra tematów, wgląd w jego pisarski rozwój, przyjrzenie się zmianom zachodzącym w jego światopoglądzie i sposobie wyłaniania z codzienności myśli znaczących.
Prawdziwą przyjemnością jest śledzenie jego felietonowych poczynań, od raczkowania, aż do coraz ważniejszych, błyskotliwych tekstów.

W publikacji tej znajdziemy krótkie formy publicystyczne, w których Stuhr pochyla się nad stanem polskiej kultury, wskazuje palcem na konkretnych polityków i ich poczynania, analizuje Polskę i świat w dobie kryzysu, okiem profety zagląda do roku 2040, obśmiewa teleturnieje sprzedające prywatność, boleje nad kierunkiem w jakim zmierza język polski zdominowany przez kulturę zachodu, prezentuje peerelowski słowniczek dla młodszego niż jego pokolenia, angażuje się w tworzenie krótkiego kursu felietonopisarstwa, rozważa znaczenie pasji w życiu każdego z nas, bada ją od strony semantycznej, docieka sensów ukrytych i wreszcie – zastanawia się nad tym co dotyka go tu i teraz, a także pozostawia nam, czytelnikom, wolną przestrzeń do stworzenia własnego felietonu.
Żeby było ciekawiej, książka ta nie jest jedynie zbiorem tekstów drukowanych uprzednio w „Zwierciadle”, lecz także miejscem, w którym Stuhr zdecydował się zadebiutować jako autor opowiadania (mającego być czytanym jak scenariusz filmowy – oczami wyobraźni) sensacyjnego, inspirowanego szeroko pojętą kulturą polską (szczególnie zaś najnowszą – często – niechlubną). Znajdziemy w nim nawiązania do wielu dziedzin, w niej wspomina Stuhr o Różyczce, cytuje teksty Dody, poddaje obróbkom tytuły książek Kalicińskiej i wiele, wiele innych.
Wykazuje się przy tym niebywałą czujnością i zdolnością do czerpania natchnienia ze wszystkiego i przerabiania tego na swoją modłę.
Dobre, trochę prześmiewcze, trochę kłujące w oczy, trochę do zadumy.
Polecam szczególnie miłośnikom wysublimowanego humoru i czułości na punkcie kultury, szczególnie wysokiej. Polecam ludziom zaniepokojonym stanem polskich gustów odbiorczych, szukającym sensu w oglądaniu i czerpaniu radości z programów tworzonych według oklepanych schematów, strwożonym wizją ludzkości ogłupianej czczą, tanią i często wulgarną rozrywką. Słowem – jeśli na sercu leżą Ci losy polskiej kultury – sięgnij, zmierz się z poglądami Stuhra i odpowiedz. To taka satyra na nasze czasy.