Pokazywanie postów oznaczonych etykietą WAM. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą WAM. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 10 lipca 2018

Łobuzy. Grzesznicy mile widziani - Grzegorz Kramer SJ, Piotr Żyłka, Łukasz Wojtusik



Łobuzy  to lektura, z którą spędzić można kilka inspirujących popołudni. Oto Piotr Żyłka, redaktor portalu Deon.pl oraz autor rozmów z ks. Janem Kaczkowskim i Grzegorz Kramer - jezuita, od niedawna proboszcz i wielce medialna postać, stanęli w ogniu pytań Łukasza Wojtusika - ojca rodziny, dla którego sprawy wiary są niezwykle istotne. Panowie udowadniają, że w Kościele jest miejsce dla każdego i nie ma pytań oraz kwestii, które powinno się zamiatać pod dywan. Podejmują się rozmów o wielu palących sprawach - ich dialogi nie uciekają od tematu miejsca kobiet we współczesnym Kościele, różnorodności wspólnot - od "tradsów" przez Odnowę aż do Taize. 

Mężczyźni pochylają się między innymi nad tym, czym powinno być świadectwo, jak można i należy świadczyć, czy konieczne jest głoszenie wspaniałych, a jednocześnie pustych słów mających przyciągnąć do Kościoła; czy najważniejsze są statystyki, czy może Kościół powinien pozwolić sobie na kryzys, by się odnowić?

Autorzy rozmawiają o cierpieniu, umieraniu, grzeszności, spowiedzi, sakramentach, politycznych (a fe!) kazaniach i smutnych chrześcijanach widzianych w świątyniach. Pokazują jak można żyć, podejmują wątki swoich projektów mających na celu pomóc innym ludziom (jak krakowska Zupa na Plantach) będących namacalnym wyrazem miłosierdzia i bezinteresownej miłości.

Bestseller, który daje do myślenia - nad sobą, swoim miejscem w Kościele, swoją kondycją duchową. Nie zawsze jest wygodny, jest miejscem ścierania się różnych opinii i poglądów, ale to właśnie lubię - zetknięcie się światów, które na pozór zdają się odległe, a które łączy miłość do Boga i chęć dialogu.

Trzy męskie, silne głosy, z których każdy dochodzi z innego miejsca w Kościele i z innego miejsca na ścieżce życia - razem dają  czytelnikowi rozmyślania religijne, w których warto się zaczytać. 

Polecam - by w te wakacje nie zaniedbać duchowości.

sobota, 24 marca 2018

(Nie) bój się Boga! - Danuta Piekarz




(Nie) bój się Boga! Co Biblia mówi o lęku? to zbiór rozważań na temat strachu, który wspominany jest na kartach Pisma Świętego wielokrotnie. Samo zawołanie Nie lękaj się pojawia się w nim aż 365 razy - niejako po jednym przypomnieniu na każdy dzień roku.

I takim memento ma być również ta krótka skądinąd publikacja, podejmująca się omówienia losów postaci biblijnych, które tak jak i my dręczone były doświadczeniami strachu, lęku czy smutku. Autorka śledząc ich ziemską wędrówkę, pokazuje jakie emocje towarzyszyć mogą człowiekowi w jego kontaktach z Bogiem i udowadniając, że nie zawsze są one dobre. 


Nawet jeśli Twoja relacja jest właściwa, nawet jeśli jesteś głosicielem Dobrej Nowiny - Twoje ziemskie życie nigdy nie będzie wolne od strachu. Najważniejsze jest, by zawsze zdawać sobie sprawę z Bożej obecności - i taka właśnie nauka płynie z tej książeczki.

Danuta Piekarz, biblistka oraz italianistka, próbuje wskazać czytelnikowi różnicę pomiędzy tym, co zwiemy strachem a bojaźnią Bożą, która ma nas do Stwórcy przybliżać, a nie - tak jak robi to lęk - od Niego oddalać. 


Jeśli dręczy Cię nieustająca obawa, a radość życia umyka przyćmiona przez niepewność - sięgnij po tę niepozorną książeczkę. Zapewni Ci ona lekturę wielu pouczających fragmentów, które z całą pewnością przybliżą Cię do Boga i pozwolą zrozumieć swoje emocje oraz (oby!) uwolnić się od nieuzasadnionego lęku oraz poradzić sobie ze strachem.  



czwartek, 22 marca 2018

Ogarniacz. Opanuj swoją codzienność - Adrian Wawrzyczek


W dobie pośpiechu, chaosu, zamętu i natłoku obowiązków każde narzędzie służące opanowaniu naszej codzienności i skutecznemu zaplanowaniu pewnych rzeczy jest na wagę złota.

Plannerów i organizerów mam oraz przetestowałam już kilka. Dziś chciałabym Wam jednak zaprezentować coś nieco innego – Ogarniacz mający pomóc nie tylko zwolnić i znaleźć czas na spisanie pewnych rzeczy, ale przede wszystkim ułatwiający kontrolowanie swojej sfery duchowej – po to, by osiągnąć nie tylko szczęście teraźniejsze, ale nade wszystko – wieczne.

Metodą małych, ale jakże znaczących zmian zaprowadzanych w życiu, ma ona zrewolucjonizować naszą duchowość. Autor napisał tę książkę jako wotum dziękczynne za uzdrowienie go z depresji i w takim właśnie duchu – antydepresyjnym – jest ona pomyślana. Wyposaża ona czytelnika w narzędzia skutecznej walki z gorszymi dniami i złem. Mówi się, że człowiek planuje, Pan Bóg krzyżuje. Wiele w tym prawdy, jednak – zwłaszcza w dzisiejszych czasach – zaplanowanie pewnych rzeczy (przy jednoczesnej otwartości na zmiany) ułatwia życie i czyni je mniej stresującym.  Chodzi bowiem nie tylko o planowanie kariery, ale również czasu na modlitwę, medytację, odpoczynek i czas poświęcony budowaniu relacji z innymi. Dotyka sfery prywatnej, zawodowej, duchowej, psychicznej i fizycznej.

Książka zbudowana jest z 12 rozdziałów tematycznych – każdy z nich poświęcony jest najważniejszym – w  opinii autora – sposobom ogarniania rzeczywistości  i zakończony ćwiczeniami. Jest również Ogarniacz plannerem, który to poza układami miesięcznym oraz tygodniowymi zawiera tracker nawyków, mający umożliwić bieżącą kontrolę postępów we wprowadzaniu zmian.  Nie ma tutaj żadnych ograniczeń czasowych – jeśli zaczniesz w styczniu – super! Chcesz dołączyć w maju – proszę bardzo! Wolisz wystartować 17 dnia marca? Nic prostszego!

Widoki tygodniowe cechują się wydzielonymi w nich pięcioma blokami, do których należą:
·         Priorytety,
·         Wdzięczny za…
·         Miernik spożycia wody
·         Miernik samopoczucia
·         Tracker modlitwy

Nie brakuje również w  Ogarninaczu miejsca na notatki własne.

Całość prezentuje się bardzo dobrze, a metod korzystania jest wiele. Ja wybrałam tę, którą stosuję prawie zawsze – najpierw przeczytałam całość, wszystkie bloki tematyczne, a dopiero później rozpoczęłam pracę nad właściwym ogarnianiem swojej rzeczywistości w oparciu o wszelkie wskazówki i rady. Te zaś dotyczą różnych sfer. Rozpoczyna się od kwestii niezwykle dziś ważkiej – uwięzienia w świecie nowych mediów, uzależnienia od nich i od stałego bycia online. Autor zachęca do zwolnienia, przytacza statystyki i problemy ewokowane przez życie z nosem w smartfonie. Prowadzi nas szlakiem minowym pokus czyhających na każdego z nas,  zachęca do praktyki uważności, regularnej modlitwy, medytacji oraz wdzięczności, której każdy powinien się nauczyć, a która może ocalić ci życie. Autor wskazuje na wartość minimalizmu, samoakceptacji i stanięcia w prawdzie, a także radzi, jak uniknąć pułapek myślowych, które odzierają nas z motywacji i zapału. Sugeruje, jak zamienić złe nawyki na dobre i przypomina o konieczności życia w przyjaźni z własnym ciałem. Niezwykle ciekawe są zaprezentowane w Ogarniaczu ignacjańskie zasady dobrego działania oraz proponowana przez autora lista wartościowych lektur.


Książka Wawrzyczka to ogrom wartościowej treści i solidna dawka motywacji. Pomaga z chaosu wyprowadzić porządek, a z bałaganu myśli uporządkowaną listę tego, co naistotniejsze. Polecam! Dla mnie to rozwiązanie na ten moment idealne i wielce pomocne. Krok po kroku prowadzi mnie do życia bardziej świadomego i uporządkowanego – ciągle do tego zmierzam, niestety równie często upadam, poddając się pędowi i chaosowi. Liczę, że Ogarniacz pozwoli mi się ogarnąć na stałe. I Wam życzę tego samego!


niedziela, 4 lutego 2018

Odłóż tę książkę i zrób coś dobrego - Błażej Strzelczyk i Piotr Żyłka, s. Małgorzata Chmielewska



Odłóż tę książkę i zrób coś dobrego Błażeja Strzelczyka i Piotra Żyłki, to wywiad z charyzmatyczną s. Małgorzatą Chmielewską, a także zbiór rozmyślań tejże nad kilkoma kwestiami: spotkaniem, pojednaniem, wspólnotą, chodzeniem pod prąd, nadziei i dobru.

One tez przyświecają wcześniej umieszczonej w książce rozmowie, która dobitnie pokazuje bolączki współczesnego człowieka i świata, a także proponuje sposoby na ich zaleczenie. S. Chmielewska wiele mówi o ubóstwie, o umiejętności poszczenia (i jego celowości), dzielenia się z innymi, ofiarności, poczuciu braku, próbach wypełniania wszechobecnej pustki, uzależnieniach od niepotrzebnych rzeczy, gadżetów, które nie dość, że prowokują grzechy, to jeszcze zawłaszczają naszą uwagę, którą moglibyśmy poświęcić drugiemu człowiekowi i jego problemom.

Szalenie interesujący był dla mnie wątek cywilizacji broniącej się przed jakimkolwiek wysiłkiem, wygodnie moszczącej się na kanapie głupot, szybkich (nieraz równie „mądrych”) newsów. Trudno jest samemu nie dostrzec u siebie podobnych ciągot, dlatego też lektura do przyjemnych nie musi należeć  –  z całą pewnością ma moc uświadamiania i otrząsania – a to jest nam potrzebne niezwykle często, bo jako ludzie mamy skłonność do szybkiego przyzwyczajania się do tego co łatwe, szybkie, wygodne i niewymagające myślenia.

Książka ta jest niezwykle kompatybilna z tytułem – mimo że nie ma dużej objętości, czyta się ją długo, bo co rusz odkładamy ją, by te małe dobro uczynić – zrezygnować z czegoś, pomóc komuś, przemyśleć parę kwestii i wdrożyć w życie nowe postępowanie.

Polecam Wam ją bardzo – pomaga poukładać sobie w głowie wiele spraw i na nowo podjąć wysiłek działania. Zatem, Czytelniku, najpierw sięgnij po tę książkę, a później odłóż ją – i zrób coś dobrego ;)

Niech dobro się szerzy!

niedziela, 26 listopada 2017

Jezuicki przewodnik po prawie wszystkim; Jezus i Ty. Modlitwa w życiu codziennym - James Martin SJ




James Martin SJ w pierwszej kolejności zachwycił mnie jako autor książki Jezus, będącej biografią pisaną w sposób tak plastyczny i prosty, że człowiek czytał ją z wypiekami na twarzy.

Duchowość ignacjańska nie jest mi obca, jednak jej praktycznie zastosowanie w życiu nierzadko przychodziło mi z trudem – koncentracja na Bogu i jego dobru tam, gdzie spływa na Ciebie kaskada złych informacji, Twoim bliskim wali się świat, sam stajesz w obliczu ciężkiej choroby, nadwątlającej i tak kruche relacje rodzinne, wokół Ciebie świat wiruje od napędzających go dramatycznych wiadomości, które nie dotyczą kogoś obcego, lecz bliskich Ci ludzi – jak to zrobić? Jak medytować i znaleźć czas w  świecie przepełnionym zadaniami do wykonania, jak być uważnym, jak znaleźć Boga tam, gdzie zdaje się, że czeka On jedynie w cieniu, obserwując jak walczysz z  ciemnością lub się jej poddajesz?

Gdyby życie było łatwe, wprowadzanie pewnych zasad nie miałoby sensu. Próba charakteru tam, gdzie jest trudno, buduje człowieka i powoduje jego wzrost. Wprowadzenie duchowości ignacjańskiej do codzienności napędzanej strachem i wycieńczeniem – to wyzwanie. Wyzwanie, którego podjęłam się wraz z  Jamesem Martinem i jego Jezuickim przewodnikiem po prawie wszystkim oraz będącym dla niego swoistym dopełnieniem tekstem Jezus i ty. Modlitwa w życiu codziennym.
O tych dwu książkach pozwolę sobie opowiedzieć za jednym razem, są dla mnie bowiem uzupełnieniem i duetem, który warto mieć zawsze przy sobie.

Jezuicki przewodnik po prawie wszystkim to nic innego, jak książka traktująca o wierze, miłości i Bogu oraz odnajdywaniu go w każdej sferze swojego życia – w relacjach, pracy, hobby, obowiązkach, radościach, niepowodzeniach, ale i sukcesach. Język podobny jest innym książkom Martina – przejrzysty i prosty, a przy tym wyjaśniający sprawy głębokie na wielu poziomach. To język człowieka mądrego, który wie, jak to co trudne pokazać tak, by wydało się łatwym. Poradnik ten buduje, pomaga człowiekowi mierzyć się z nieraz trudnymi doświadczeniami dnia codziennego, być dobrym i szczęśliwym pomimo wszystko. Duchowość ignacjańska ma to do siebie, że nie stoi obok naszego życia, lecz wnika w nie bezpośrednio, wpływając na każdą jego część, gdzie nawet najdrobniejszy element zostaje poddany rewizji i należycie kształtowany, a Ty sam prowadzony do świętości z całymi Twoimi ograniczeniami i wątpliwościami.

Nie jest to książka do lektury pospiesznej, raczej podręcznik duchowej samoobrony, który warto mieć zawsze pod ręką, by w chwilach zwątpienia i trudności przypomnieć sobie pomocne ustępy. Fantastyczne jest to, że może ją czytać każdy, bez względu na przekonania religijne, bo najważniejszym jej przesłaniem jest to, by nieść dobro wszędzie tam, gdzie się znajdujemy, a to kwestia ponadwyznaniowa. Całość napisana jest ze swadą, nierzadko ciepłym humorem, delikatną uszczypliwością i niesamowitą prostotą, która pozwala zagłębić się w niej każdemu, nie tylko erudycie, ale także temu, kto obawia się, że całość będzie dla niego „za mądra”.


Uzupełnieniem (a raczej tym, co ja osobiście jako takie uznaję)  Jezuickiego przewodnika po prawie wszystkim jest Jezus i Ty. Modlitwa w życiu codziennym.

Książeczka ta jest krótka i skondensowana na Jezusie i jego obecności w Twoim życiu, którą możesz odkrywać dzięki tym „rekolekcjom”. Autor prezentuje w niej dwa sposoby kontemplacji: kontemplację ingnacjańską oraz lectio divina. Pokrótce opisuje on obie formy medytacji nad Pismem Świętym, pozwalając czytelnikowi wybrać, która z nich będzie dla niego na tym etapie życia właściwsza i bardziej przybliżająca ku Bogu. Ojciec Martin bierze odbiorcę za rękę podczas trzech modlitw, przez które go przeprowadza, obrazując praktyczne zastosowanie wybranych form refleksji nad Biblią. Załącza także proponowane pytania do wykorzystanych fragmentów Pisma Świętego, dzięki którym modlący się wyrobi w sobie pewien nawyk podnoszenia celnych kwestii, które pozwolą nam odnaleźć swoje życie w Biblii i rozważyć je mocą Słowa Bożego. 

Polecam – jeśli jeszcze nie mieliście okazji korzystać z tej formy modlitwy, warto spróbować. Wniesie ona Waszą relację z Bogiem na inny poziom, pozwalając odczytać własne życie w kontekście historii zbawienia. Bardzo wartościowa książka.



środa, 22 marca 2017

Bóg w wielkim mieście - Katarzyna Olubińska



Bóg w wielkim mieście to książka, która wprost idealnie wpasowuje się zarówno w tematykę wielkopostną, jak i wiosenną. Jednocześnie budzi do życia, powtórnie nawraca i świadczy, jak i ożywczo wpływa na wiarę, na jej przeżywanie, odnajdywanie Boga w codziennym życiu i – co tu dużo kryć – szukanie Go w mieście. Większym bądź mniejszym.

Autorka książki, Katarzyna Olubińska, dziennikarka programu Dzień Dobry TVN, podobnie jak większość jej rozmówców od jakiegoś czasu doświadcza żywej wiary. Kościół stał się dla niej przestrzenią, w której żyje i rozmawia z Bogiem, przestał być zaś miejscem, w którym może się jedynie wyciszyć i pomyśleć nad dalszym planem dnia. Owszem, ma świadomość jego niedoskonałości, wszak jest wspólnotą grzesznych ludzi, jednak nie sprawia to, że go przekreśla. Wręcz przeciwnie.

Kilka lat temu założyła ona blog Bóg w wielkim mieście, którego nazwa inspirowana jest tytułem serialu kiedyś jej imponującego, a który dziś przefiltrowany przez pryzmat Bożej miłości objawił przed nią swoje zupełnie nowe oblicze i pozwolił na stworzenie miejsca w sieci, które byłoby odpowiedzią na jej pragnienia.

Książka o tym samym tytule wyrosła z bloga i jest jego dopełnieniem. Na jej kartach spotkało się kilkanaście osób znanych z mediów, żyjących na co dzień w wielkim mieście i dokładających wszelkich starań, by nie tylko Boga w nim nie zgubić, ale jeszcze być z Nim w stałej łączności.

Przeczytamy wywiady z Krzysztofem Antkowiakiem, Izą Miko, Mariką, Agnieszką Cegielską, Wojciechem Modestem Amaro, Krzysztofem Skórzyńskim, Anną Kalczyńską-Maciejowską, Sebastianem Fabijańskim, Maciejem Musiałem, Kamilą Kuboth-Schuchardt i Tomaszem Scguchardtem, Krystianem Wieczorkiem, Idą Nowakowską i Marcinem Gortatem.

Odpowiadać będą oni między innymi na pytania o działanie Boga w ich życiu, o ulubione fragmenty Pisma Świętego, momenty nawrócenia, autorytety, o sposób budowania bliskości z Nim i o to, o co najczęściej się modlą. Świadectwa będą różne, każde jednak stanowić może inspirację dla każdego z nas.

Poza wywiadami, na książkę składają się także przemyślenia samej autorki na temat wiary i Boga dostrzeganego przez nią w codziennym życiu. Olubińska pięknie opowiada, aż chce się czytać, nie ma się ochoty książki odstawiać, choć jednocześnie po jej lekturze odczuwa się tak przemożne pragnienie modlitwy i wyciszenia, że takie odstawienie tekstu okazuje się wyższą koniecznością.

Całości dopełniają piękne zdjęcia i grafiki otwierające kolejne działy. Cieszą oko i dodają walorów estetycznych. 

Przepięknie wydana, wspaniała tak pod względem treści, formy, jak i grafiki. Dla mnie jest idealna i przez to niosąca wiele śladów użytkowania – nie mogąc się z nią rozstać, nosiłam ją ze sobą wszędzie, by co rusz czerpać z niej krzepiące słowa i inspirację. Takich świadectw, takich ludzi na co dzień nam trzeba.


Cudowna, bo o cudzie wiary rozprawiająca. Ja jestem zachwycona.



piątek, 13 listopada 2015

Jutro ma na imię Bóg – Paweł Krupa OP



Paweł Krupa ma gadane.

Gadane o Bogu, modlitwie, swoim jej przeżywaniu, rozczarowaniom, niepewnościom, braku tak modnego dziś kryzysu wiary, emocjach, które często niesłusznie łączy się z modlitwą – różnych czuciach i innych podobnych okolicznościach sfery emocjonalnej.

O swoim doświadczeniu Boga i Jego obecności w swoim życiu mówi niebywale naturalnie – widać, że żyje tym, o czym pisze, że to jedynie spisanie i powtórzenie jego codzienności, ot oczywistości.
W odróżnieniu do autora – czytam książki o modlitwie pasjami. Szukam nowych świadectw, doświadczeń, poruszeń, interesuje mnie jej przeżywanie przez innych. Dociekam, poszukuję, odnajduję.

U Krupy podoba mi się przede wszystkim gawędziarski styl mówienia – niby od niechcenia, ale ze swadą. Dominikanie mają chyba właśnie taki charyzmat – mówią prosto aczkolwiek ujmująco, porywają tym co głoszą, nawet gdyby mówili o praniu i wieszaniu firanek – mam wrażenie, że mówiliby to w taki sposób, że wszyscy z prawdziwą ochotą pobiegliby natychmiast wykonywać opisywaną czynność.

Tak też Krupa mówi o modlitwie – czytając, chce się modlić. Czytając, modlimy się.
Wraz z dominikaninem widzimy jak trudny i wymagający wysiłku jest to proces, jak wiele towarzyszy mu rozczarowań, niepowodzeń, rozproszeń, jak z nimi walczyć, jak je pokonywać, jak czynić z nich własne oręże.

Ciekawym i dość dużym objętościowo fragmentem książki jest ten poświęcony szczegółowej analizie słów modlitwy Ojcze nasz. Autor rozbiera na czynniki pierwsze tę najprostszą i jego zdaniem najdoskonalszą modlitwę, którą często odmawiamy rutynowo, bez pomyślunku i bez rozważenia tego, o co tak naprawdę prosimy.

Ujęło mnie praktyczne podejście do modlitwy. Często zarzekamy się, że nie mamy na nią czasu. A czy wiecie ile zajmuje niespieszne odmówienie Ojcze nasz, Zdrowaś Mario i Chwała ojcu? Krupa policzył, że minutę. Ja policzyłam również – niewiele ponad 30 sekund.

Wielu z nas zapiera się, że nie ma 30 sekund dziennie dla Boga. Widzicie jak to głupio brzmi?

Na książkę składają się krótkie rozdziały, do czytania szarpanego – nie trzeba wszystkiego przeczytać jednym tchem, można czerpać po jednym rozdziale na dzień. Ich krótka forma na pewno do tego zachęca i motywuje.

Jeśli czujecie, że potrzebujecie podobnej publikacji – sięgnijcie. Na pewno będzie to dobry wybór!


Dla niedowiarków kilka filmików stworzonych przy okazji premiery książki:








środa, 11 listopada 2015

Szczęście do wzięcia – Jason F. Wright


Czasami rzeczywiście wystarczy drobny gest, odrobina bezinteresownie niesionego dobra, by poruszyć lawinę wydarzeń zmieniających świat na lepszy.

Hope to młoda dziennikarka, przed laty porzucona przez biologiczną matkę, która pozostawiła przy niej list wyjaśniający całe zajście. Maleńką wówczas dziewczynkę znalazła kobieta, która zdecydowała się zbudować dla niej dom pełen miłości. Po latach, gdy ta zmarła, Hope postanawia nadal przysparzać jej powodów do dumy – nawet z nieba. Chce napisać reportaż, o którym usłyszy cały świat, tekst zasługujący na najwyższe wyróżnienia, a jej samy przynoszący sławę o jakiej zawsze marzyła.

Na swojej dziennikarskiej drodze natrafia na temat, który wydaje jej się na tyle zajmujący, że poświęca mu się całą sobą. Odkrywa, sama będąc obdarowaną, że rokrocznie nieznany darczyńca pozostawia wybranym przez siebie osobom słoik bożonarodzeniowy po brzegi wypełniony drobnymi pieniędzmi odkładanymi przez kilka miesięcy. Znajdujące się w nim oszczędności każdorazowo ratują obdarowane osoby – czy to duchowo, czy też materialnie. Dzięki tej małej tradycji, dobro niesione jest w świat, zataczając coraz większe kręgi.

Dzięki prowadzonemu dziennikarskiemu śledztwu Hope trafia na osoby, które po raz kolejny stają się dla niej jak rodzina. Zdobywa ich zaufanie, cieszy ich towarzystwem, obserwuje pełne miłości życie.

By jednak napisać tak bardzo pożądany przez siebie artykuł, musi wykorzystać wiedzę, której nie powinna rozpowszechniać….

Wspaniała, pełna ciepła, nadziei, wiary w ludzi opowieść, inspirująca do własnych działań charytatywnych, rozpoczynająca piękną tradycję, którą z wielką radością wprowadzę w swoje życie.

Lekturę zaciemniała mi jedynie akcja wydawnictwa obudowana wokół książki. Cały czas zastanawiałam się: kiedy pojawi się ktoś niewidomy, co się wydarzy, jaki będzie to miało związek z celem zbiórki. Jeśli i Wami targają podobne pytania, od razu rozwieję wątpliwości: w książeczce nie występuje osoba niewidząca – jedynie idea zbierania pieniędzy do słoika bożonarodzeniowego stała się impulsem do dalszych działań.

I to jakich! Tych, którzy jeszcze o akcji nie słyszeli, a chcieliby się dołączyć, odsyłam tutaj. Jest jeszcze czas!

Polecam Wam lekturę oraz przyłączenie się do wydarzenia – razem możemy więcej!

sobota, 31 października 2015

Cudowna książka, cuda gwarantująca (Cud Book - D. Paciorek)




Moda zapoczątkowana książką Zniszcz ten dziennik nie mija, a wręcz sięga do przestrzeni mocno zaskakujących. Pożytek z pomysłu, odświeżenie go i nadanie nowej wartości zrobiło Wydawnictwo WAM, wypuszczając na rynek publikację Cud Book, autorstwa D. Paciorek.   

Wyjątkowa rzecz dla wszystkich zatroskanych o własną duchowość, niezwykle ciekawa w formie i treści. To książka pomagająca sprawić cuda w naszym życiu – cuda przemiany serc, podniesienia poczucia własnej wartości, wypracowania metod kontaktu z Panem Bogiem, realizacji Jego planu w naszym życiu.

Niemalże każda strona to wariacja z wykorzystaniem fragmentu z Pisma Świętego, doskonale współgrająca z zadaniem do wykonania.  Przykładem może być zdanie otwierające Na początku był chaos i prośba o wywołanie na kartce tegoż – zadanie oczyszczające sferę emocjonalną, pozwalające na pozbycie się tego, co w nas siedzi, nas dusi i nie potrafi zostać wypowiedziane.

Podobnych poleceń jest wiele: rozdziel ciemność od jasności,  zrób tu coś z prędkością światła, wyznacz margines społeczny etc.  Do najbardziej przewrotnych należą Powąchaj kwiatki od dołu, kopnij w kalendarz czy pozbądź się trupa.

Bardzo inspirująca, motywująca do pracy nad sobą i swoimi relacjami książka, często oparta na grze słowem (to lubię!) i dwuznacznościach.

Świetna wariacja na temat niszczenia dzienników, jedyna do tej pory, w której faktycznie widzę sens i treść.
To faktycznie (zniszcz ten) dziennik o niebo lepszy!


Do obowiązkowego zakupu! 

piątek, 16 października 2015

Dobrze się dzieje! Dołącz się do szerzenia dobra!


źródło

Kochani, dzieje się dobrze! Teraz także i Wy macie okazję zrobić coś fantastycznego, wziąć udział w akcji wydawnictwa WAM, która chwyciła mnie za serce.




Już 21 października będzie miała miejsce premiera naszej nowej książki pt. „Szczęście do wzięcia”, która rozpoczęła jedną z najpiękniejszych akcji charytatywnych w historii Stanów Zjednoczonych. Wprowadzając na polski rynek właśnie tę książkę Wydawnictwo WAM chce wesprzeć czytelnictwo wśród dzieci niewidomychRazem z Wami pragniemy pomóc wychowankom Specjalnego Ośrodka Szkolno – Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie.

Kochamy czytać i nawet nie zastanawiamy się jak bardzo smutne byłoby nasze życie, gdybyśmy, z różnych powodów, nie mogli tego robić…

Dzieci niewidome, z oczywistych względów, nie mogą czytać książek w taki sposób jak my i niestety nie możemy nic z tym zrobić. Często nie mają możliwości czytać nawet książek brajlowskich, ponieważ są poza ich zasięgiem finansowym! Przykładowa powieść dla młodzieży w wydaniu brajlowskim to kilka grubych tomów – koszt wyprodukowania każdego z nich to około 170 złotych, więc cała książka (jedna!) to wydatek rzędu 1000 złotych…

W jaki sposób możesz pomóc? Aż do Świąt Bożego Narodzenia odkładaj (np. do słoika podobnie jak bohaterowie Szczęścia do wzięciadrobne kwoty, które zostaną Ci np. z zakupów, a następnie wpłać je na konto Stowarzyszenia Nadzieja (nr konta: 15 1240 4461 1111 0000 4661 0607). Oprócz środków zebranych przez Was Wydawnictwo WAM dodatkowo przekaże Ośrodkowi równowartość tej kwoty (nie mniej niż 1000 zł i nie więcej niż 5000 zł.) Całość zgromadzonych w ten sposób środków zostanie wykorzystana na zakup książek brajlowskich do biblioteki Ośrodka (szczegóły akcji oraz jej regulamin dostępne na stronie www.deon.pl/szczesciedowziecia). Strona internetowa będzie stale aktualizowana.

***
Jason F. Wright
Szczęście do wzięcia

Drobny gest wystarczy, aby zmienić świat i nas samych na lepsze

Hope (Nadzieja) jest młodą, ambitną dziennikarką, prawdziwą dumą swojej adopcyjnej mamy. Marzy o napisaniu reportażu, który przyniesie jej wielką sławę. Zafascynowana fenomenem tajemniczych podarunków, które otrzymują ludzie w potrzebie, rozpoczyna prywatne śledztwo.

Rozwiązując zagadkę Hope przekona się, że uczynione dobro zawsze do nas wraca w najbardziej niespodziewanym momencie. Przeżyje wspaniałą przygodę – spotkania cudownych ludzi i zrozumie, że dla osiągnięcia własnych celów, nigdy nie można wykorzystywać zaufania drugiej osoby.



Przepiękna, wzruszająca książka, która zainspirowała miliony Amerykanów do dzielenia z bardziej potrzebującymi. Przeczytaj i przyłącz się do wielkiej wspólnoty pomagania. Tak, aby kiedyś ktoś pomógł również Tobie…




środa, 14 października 2015

WYNIKI


Dziękuję za tak liczny udział w rozdaniu - warto dla Was organizować konkursy:) Możecie się spodziewać kolejnych, powoli staje się to już tradycją.

Póki co Pocałunki piasku wzbogacą biblioteczkę 


Dagmary Janickiej!

Gratuluję!


Bardzo proszę o kontakt mailowy do 3 dni (shczooreczek@interia.pl) - proszę podesłać dane do wysyłki, żebym jak najprędzej mogła przekazać je Wydawnictwu. W przypadku braku kontaktu wyłonię innego zwycięzcę.

PS Relacja ze Szwecji pojawi się prawdopodobnie w ten weekend. Troszkę się u mnie pozmieniało i nie mam już tyle czasu na pisanie i zbieranie myśli co dotychczas:) Ale będzie!

poniedziałek, 5 października 2015

KONKURS - Pocałunki piasku


Kolejny konkurs dzięki uprzejmości wydawnictwa WAM. Dziś do rozdania mam jeden egzemplarz książki Pocałunki piasku. 
Zabawa potrwa  do 13 października. Nagroda zostanie wysłana przez Wydawcę na wskazany przeze mnie adres.

Zasady:
1. W komentarzu wymień dwie inne powieści autorki wydane przez WAM.
2. Zostaw swój adres e-mail.
3. W miarę możliwości udostępnij banner z linkiem do konkursu na blogu/ FB/ Google+/ etc.
4. Jeśli jesteś obserwatorem bloga - napisz drugi komentarz, w którym podasz jedynie swój nick, pod którym obserwujesz - tym samym zwiększysz swoje szanse na wygraną.


Osoby anonimowe oczywiście mogą brać udział, nie jest to konkurs zarezerwowany jedynie dla obserwatorów.

Konkurs odbywa się równolegle na Facebooku. Wzięcie udziału tu i tu oczywiście zwiększa szansę na wygraną.
Jeśli wciąż się wahacie, zachęcam do zapoznania się z recenzją.


środa, 30 września 2015

Dura lex, sed lex. O twardym prawie pustyni i niewolnictwie kobiet ["Pocałunki piasku" - Reyes Monforte]




Pocałunki piasku to czwarta powieść Reyes Monforte. Oparta na faktach historia młodej Saharyjki żyjącej w obozie dla uchodźców – Lai – budzi wielkie emocje. Dziewczyna w wieku dwunastu lat przybyła do Hiszpanii w ramach akcji „Wakacje w pokoju”. Zamieszkała z bezdzietną parą i wydawało się, że jej życie w końcu zaczęło się układać. Ze względu na problemy sercowe, dziewczynka nie wróciła do ojczyzny, a jej pobyt w Europie znacząco się wydłużył. 

Otoczona opieką i miłością o jakich dotąd nie mogła nawet marzyć, stała się dla hiszpańskiego małżeńska córką, jakiej zawsze pragnęli. Przez lata rodzina żyła w szczęściu i pomyślności, które to prysnęły jak bańka jednego dnia – gdy do Hiszpanii przybyła „rodzina” Lai, żądając, by ta wróciła na Saharę do rzekomo schorowanej matki. Dojrzała już kobieta wiedziała, że przybyli mężczyźni posługują się tą historią jedynie jako wabikiem, chcąc sprowadzić ją na saharyjską ziemię i nigdy nie wypuścić, ponownie czyniąc z niej niewolnicę, jaką zawsze była. 

Wyjazdowi sprzeciwiają się zarówno rodzice bohaterki, jak i jej narzeczony – Julio. Nie wiedzą oni jednak jaki sekret skrywa Laia i jakie konsekwencje może ponieść. 

Pocałunki piasku to nie tylko opis losów młodej kobiety ściganej przez demony przeszłości. Jej historia w późniejszym etapie przeplata się z opowieścią ojca Julia – Carlosa – przed laty żyjącego na pustyni i przeżywającego tam wielką miłość. Po latach doświadczenia te mogą okazać się niezwykle istotne dla losów całej rodziny, a dawne znajomości pozwolą na przywrócenie spokoju.

Poruszająca książka, która ukazuje, że miłość może pokonać wszelkie trudności – trudną tradycję saharyjską, kwestie niewolnictwa, prawne wątpliwości. To opowieść o determinacji i sile do przezwyciężania tego, co dla wielu wydawać się może nie do przeskoczenia. 


Wielkim plusem powieści jest jej plastyczny język, także w opisach scen miłosnych. Autorka tak subtelnie i delikatnie zarysowała poszczególne wydarzenia, że aż trudno było uwierzyć, że coś takiego – zwłaszcza dziś, w dobie epatowania seksem zezwierzęconym, opisywanym bardzo biologicznie lub wulgarnie – jest w ogóle możliwe. Delikatnie, ze smakiem, poetycko, zostawiając miejsce dla wyobraźni. 

Okładka idealnie oddaje ducha powieści i jasno sygnalizuje z jaką powieścią czytelnik będzie miał do czynienia – wpisuje się ona w szereg podobnie wyglądających obwolut – smutnych, mniej lub bardziej zakrytych twarzy kobiet spoglądających na odbiorcę. Ta jednak – moim zdaniem – wyróżnia się i doskonale współgra z datą wydania – jesienne barwy, wyjątkowo piękna kobieta i wielki smutek wyzierający z jej oczu robią wrażenie jeszcze przed rozpoczęciem lektury. Później emocje jedynie się wzmagają, a historia oparta na faktach podwójnie wstrząsa.

Podczas lektury przez długi czas zżymałam się na niesprawiedliwość i okrucieństwo, na twarde prawo pustyni, które nawet w XXI wieku pozwala na niewolnictwo w najczystszej postaci, które wymusza przemoc i budzi strach. Nie umiem się z tym pogodzić i trudno mi o tym czytać – to niebywałe jak wielkie mamy szczęście żyjąc w naszej kulturze i jak krucha okazuje się wolność. Denerwująca jest także bezsilność, w obliczu której staje większość kobiet dotkniętych brakiem szansy na wyzwolenie.

Książka Monforte to głos sprzeciwu i próba mówienia o problemie niewolnictwa głośno i bez lęku. Oby więcej takich historii ujrzało światło dzienne i oby działania te przekładały się na możliwości zaprzestania niewolniczych procedur.


Jeśli książka wzbudziła Wasze zainteresowanie, zapraszam do odwiedzania bloga w najbliższych dniach. Będzie można ją wygrać.










poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Człowieczeństwa uczyć się od robota (Robot w ogrodzie - Deborah Install)

Świat, w  którym obok nas na równych prawach będą żyły roboty nie jest już tylko daleką przyszłością i wymysłem producentów filmowych – sami szczycimy się chociażby robotami kuchennymi, a technologia tak bardzo poszła do przodu, że jeszcze chwilka, a maszyny zastąpią ludzi na wszystkich stanowiskach. Podobny świat jest rzeczywistością Bena – żona mężczyzny od lat pragnie mieć własnego androida, podobnego do tych, które posiadają jej przyjaciółki. Niestety, bohater choć miły i sympatyczny, nie ma ochoty sprawiać żonie takiego prezentu.

Tym bardziej, że pieniądze to jedynie doskonała wymówka – Ben unika odpowiedzialności, jest wiecznym Piotrusiem Panem, na niczym niepotrafiącym się skupić na tyle, by doprowadzić coś do końca, unika podjęcia pracy, bo wie, że i tak jest zabezpieczony finansowo dzięki spadkowi rodziców.  Nie rozumie, że zajęcie, to nie tylko dochód, ale przede wszystkim samorozwój. Nie sposób dziwić się, że jego żona ma go coraz bardziej dosyć.


Oliwy do ognia dolewa pojawienie się w ich ogrodzie Tanga – przestarzałego robota, zniszczonego, brudnego i nadającego się  jedynie do gruntownej naprawy. Ewidentnie trzeba się nim zająć, co Ben robi kosztem czasu poświęconego żonie. Ta z kolei nie wytrzymuje – postanawia odejść od niedojrzałego i nieodpowiedzialnego męża, zostawiając go z nową zabawką.

W  tym czasie przyjaźń Bena i Tanga rozkwita i prowokuje w  bohaterze zachowania i uczucia, których ten nigdy by się po sobie nie spodziewał. Konieczność opieki nad rozpadającym się robotem zmusiła go do przejęcia odpowiedzialności, pokazała jak wielką siłę ma przywiązanie i jak dużo jesteśmy w  stanie zrobić dla tych, na którym nam zależy, nawet jeśli cały świat uznaje nas za zramolałych.

Związek serdeczności z robotem, który skądinąd nasuwa skojarzenia z pewną mechanizacją, utratą zdolności współtworzenia relacji międzyludzkich i nieuchronnym zanikiem pierwiastka człowieczeństwa, jest – paradoksalnie – tym, co uczy człowieka być człowiekiem. Niepozorny wygląd Tanga mógłby zwodzić – taki grat w  czasach istnienia nowoczesnych i supermodnych androidów nadaje się właściwie tylko na wysypisko – podobnie z  Benem, który tak bardzo się zasiedział, że o mały włos nie byłoby czego ratować.

Robot w ogrodzie to swoista opowieść-droga, powieść inicjacyjna o przypadkowym ocalaniu siebie – dojrzewaniu do bycia mężczyzną odpowiedzialnym rozsądnym, opiekuńczym. 

Urokliwa to historia, którą czyta się z  uśmiechem na twarzy – ujmuje prostotą przekazu, innym spojrzeniem na świat robotów i przyszłości niż ten, który znamy z  produkcji sci-fi. Tutaj liczy się nie nauka i postęp, a świat relacji. Tang uosabia dziecko, przed którym tak wzbraniał się Ben, pokazując mu, że rodzicielstwo wcale nie jest takie złe, a wręcz przeciwnie – uskrzydla. Uświadamia mu także, że im więcej dajesz, tym więcej posiadasz. 
Ciepła, czarowna książka z  wartościami o wartościach.








środa, 19 sierpnia 2015

Potrzebujesz zwolnić? Daj sobie 15 minut.




Każdy z nas, żyjąc w nieustannym pędzie, stresie i doświadczając wielorakich trudności, szuka sposobu na relaks, wyciszenie i uspokojenie skołatanych nerwów. Jedni odnajdują go w jodze, inni w chwili z książką na ogródku, kolejni sięgają po dobry film, jeszcze inni spotykają się ze znajomy, wskakują na rower albo pędzą na siłownię. Sposobów jest dużo, jednak tylko nieliczne z nich rozwijają także naszą duchowość, pozwalając nie tylko na wytchnienie, ale też oferując nam szansę lepszego samopoznania i prawdziwego zakotwiczenia się w chwili, która trwa.
Jednym z nich są ćwiczenia duchowe oparte na ignacjańskiej szkole medytacji.

Nie trzeba wiele. Wystarczy spokojne, ciche miejsce i 15 minut dziennie. Prawda, że wymagania są maleńkie?


Książeczka składa się z ćwiczeń duchowych mających pozwolić na formułowanie myśli, ćwiczenie swojego myślenia i stosunku do otaczającej rzeczywistości. Nie jest to łatwe - niezwykle prosto można się rozproszyć, zniechęcić albo utracić sens dalszych działań. Należy jednak pamiętać, że droga duchowa to nie siłownia - efekty nie będą widoczne od razu, nie dostaniemy zakwasów, nie wyrobią nam się mięśnie, nie spalimy tłuszczu. Osiągniemy coś znacznie lepszego, co widocznie będzie dużo później, gdyż początek pracy zacznie się głęboko, tam gdzie nie sposób zajrzeć i sprawdzić efektów. A one są!
Jako że czas ćwiczeń duchowych nie jest łatwy, autor przygotował we wstępie krótki przewodnik - co robić, jak się przygotować, jak zacząć, jak sobie pomóc i co robić, gdy przejdziemy już wszystkie przygotowane ćwiczenia.


Przetestowałam, działa. Przy niektórych trzeba więcej samozaparcia, przy innych mniej. Czasem te 15 minut upłynie w trymiga, czasem kwadrans będzie się wlókł niczym wielokilometrowy korek.
Słowo do wydania - boskie! Nie dlatego, że do Boga przybliża (choć również), ale stąd, że imitowanie notatnika (a właściwie stawanie się nim, wszak obok każdego ćwiczenia pozostawione zostało miejsce na własne notatki i analizę doświadczeń kolejnych dni duchowej wędrówki) sprawia rewelacyjne wrażenie. 
Pozwala wsłuchać się w swoje wnętrze, jest przyczynkiem do pracy nad sobą i większej uważności w świecie zogniskowanym na pośpiech, powierzchowność i natychmiastowość. Chodzi w niej przede wszystkim o zrozumienie siebie, swoich emocji, doznań, służy kształtowaniu charakteru i wyrabianiu korzystnych nawyków - ogólny rozwój wewnętrzny. 
Świetna pozycja, obowiązkowa dla każdego zatroskanego o swoje wnętrze i kapitalny pomysł na niebanalny prezent dla bliskiej osoby.



Trwaj chwilo, jesteś piękna!

****
Kwadrans uważności.  Ćwiczenia duchowe - Wojciech Werhun SJ



piątek, 15 maja 2015

Życie na pełnej petardzie – ks. Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka



Ks. Jan Kaczkowski to postać nietuzinkowa – zapewne nie raz mieliście okazję go oglądać czy to w  telewizji, czy to w  Internecie (szczególnie strona Rak’N’Rolla). Ja sama kilkakrotnie mu się przyglądałam, po to, by teraz zainteresować się kolejną z  jego książek, wywiadem-rzeką przeprowadzonym przez Piotra Żyłkę, pod rzucającym się w  oczy tytułem – Życie na pełnej petardzie.

Kaczkowski mówi o sobie, że jest onkocelebrytą – a więc postacią znaną z tego, że ma raka (u niego ‘celebryta’ kojarzy się także z  celebracją Mszy Św., nie jest to zatem określenie jednoznaczne). I owszem – ma. Najpierw zmagał się z  nowotworem nerki, później zaś zdiagnozowano u niego IV stopień glejaka wielopostaciowego.

 Mimo tak trudnych doświadczeń w tak młodym wieku i właściwie na przekór wyrokowi śmierci (choć prognozowany przez lekarzy czas przeżycia dawno już przekroczył) ks. Jan ma w sobie ogromne pokłady optymizmu. Nie poddał się zwątpieniu, nie pozwolił lękowi przejąć kontroli nad swoim życiem. Wciąż prężnie działa jako duszpasterz puckiego hospicjum, które sam powołał do istnienia i wspiera przebywające w  nim osoby.

Z  Żyłką rozmawiał o wszystkim: od dzieciństwa naznaczonego chorobą oczu, przez dojrzewanie, bunt, późniejsze odnalezienie powołania i odrzucenie przez jezuitów, a wreszcie seminarium, święcenia i drogę kapłańską. O Kościele mówi z  dystansem i odwagą, mając pełną świadomość jego wad, ale też w  duchu posłuszeństwa i pokory. Z  jego wypowiedzi płynie wielka mądrość – nieważne czy mówi o papieżu, czy swojej chorobie, widać, że posiadł wielkie doświadczenie i obdarzony został darem wymowy. To piękne świadectwo bogatego życia, które poznało co to wytykanie palcami z powodu różnienia się od innych, to opowieść o konieczności zanurzenia w kulturze, uczenia się dyskutowania o niej, wyrażania swojej opinii, poszerzania słownictwa, by nie cofnąć się do epoki kamienia łupanego, to kurs głoszenia dobrych i złych kazań, to lekcja pokory, modlitwy o cud, to wreszcie debata o bioetyce: eutanazji, aborcji i wielu innych zagadnieniach, które wciąż bolą i prowokują społeczeństwo do agresywnej wymiany zdań (czy raczej: narzucania własnego stanowiska). To także historia miłości do Eucharystii, o tym, że cierpienie fizyczne ma zerową wartość etyczną. Wiele w niej humoru, nieraz gorzkiego (np. gdy mówi o katolicyzmie kucanym, niezwykle przykrym widoku).


Inspirująca, mądra, ważna rozmowa, do której chętnie będę wracała, gdy nadmiernie skupię się na swoich porażkach i urojonym lęku. Gorąco polecam! Trzeba nam tak budujących rozmów, bez względu na poglądy czy wyznanie – to świadectwo życia człowieka, którego naśladować warto.

wtorek, 8 października 2013

Gdy życie ogarnia ciemność. Odnaleźć nadzieję w czasie depresji – Richard Winter


Tytuł: Gdy życie ogarnia ciemność.
Autor:
Richard Winter
Wydawnictwo: WAM
Udostępnienie: Sztukater
ISBN: 978-83-7767-849-7
Ilość stron: 348
Cena: 49 zł


Depresja nie jest dla mnie zjawiskiem nieznanym. Empiryczne doświadczenie jej czyni mnie krytyczną wobec wszelkich publikacji na jej temat.
Mając świadomość tego, jak wielkie niesie ze sobą konsekwencje na całe dalsze życie osoby nią dotkniętej i jak diametralnie zmienia wszystko – bez względu na to czy tego chcemy, czy nie – od sposobu patrzenia na wiele spraw, przez reagowanie na inne, aż do nieuniknionej powagi wypisanej na twarzy wszystkich tych, którzy jej doświadczyli, nawet jeśli zostali wyleczeni – często sięgam po ksiązki jej poświęcone z dużą dozą sceptycyzmu.
Lektura jest dla mnie działaniem prewencyjnym, ale też przygotowawczym – na wszelki wypadek.
Mam za sobą bogaty bagaż doświadczeń, nie tylko samego sposobu przezywania i radzenia sobie z depresją, ale też świadomość reakcji innych na wieść o chorobie i ich związane ręce – bez względu na to ile się naczytają, ile obejrzą, ile się dowiedzą. Depresja wciąż pozostaje chorobą, którą przeżywa się w absolutnym osamotnieniu. Mimo wszystko ogromnie się cieszę, że powstaje tak wiele książek jej poświęconych: od czysto medycznych, naukowych, poprzez świadectwa osób wyleczonych, dzienniki chorób, aż do poradników, dość śmiesznych, typu „jak się nie dać”. Mierzi mnie mylenie depresji z jesiennymi zmianami nastroju, stawianie na równi tej klinicznej z tą sezonową i wciąż zżymam się na nadużywanie tego słowa, szarżowanie nim w zupełnie niepotrzebnych sytuacjach, przez co choroba ta wciąż często jawi się jako swoisty kaprys i chwilowe niedomaganie, a nie ciężka przypadłość, właściwie nie do pokonania bez specjalistycznej pomocy.
Richard Winter w swojej książce Gdy życie ogarnia ciemność. Odnaleźć nadzieję w czasie depresji pochyla się nad opisywaną przez siebie chorobą z należytym szacunkiem i pokorą. Dzieli się z czytelnikami swoją wiedzą i doświadczeniem, pragnąc w ten sposób pokazać jak powszechne jest opisywane przez niego zjawisko i jak wiele cech wspólnych łączy poszczególne przypadki.
Winter zaproponował czytelnikowi następujący układ swojej publikacji: dokonał radykalnego podziału na dwie zasadnicze części, z których pierwsza poświęcona jest szczegółowemu omówieniu źródeł smutku i choroby, natomiast druga sposobom radzenia sobie z nią.
Bardzo ważne dla autora jest pochylanie się nad problematyką depresji w świetle rozważań biblijnych. Autor szuka rozwiązań, przyczyn i podobnych wydarzeń w Piśmie Świętym, chcąc udowodnić odbiorcy [potencjalnej osobie chorej], że ze swoimi doświadczeniami nie jest sama, bowiem już setki lat temu zostały one opisane w Biblii.
W swojej książce szuka on metod radzenia sobie z lękiem, obawą, strachem; przedstawia świętych ze skłonnościami samobójczymi; wskazuje na gniew jako ważny i często pomijany czynnik uniemożliwiający wyleczenie się [lub odwrotnie: będący skutkiem choroby]; proponuje sposoby na zwiększenie odporności i wreszcie sugeruje konkretną drogę do wyleczenia.
Taki sposób zaprezentowania kwestii choroby może okazać się niezwykle ważny dla osób wierzących, które depresję często traktują jako grzech – wszak mamy się radować. Winter uzasadnia kiedy i dlaczego nie jest ona wykroczeniem, a także zastanawia się czy siły zła mają swój udział w depresji i jak należy sobie z tym radzić.

Myślę, że to doskonała lektura na jesień, gdy ryzyko zachorowalności wzrasta, a część objawów nasila się. Nie tylko dla chorych, ale także dla osób pomagającym im: przyjaciół, rodzin i psychoterapeutów.  Oczywiście, w żaden sposób lektura tej publikacji nie zastąpi wizyty u specjalisty, może być jednak przyczynkiem do tego, by na pewne aspekty swojego położenia popatrzeć z innej perspektywy.
Mając w pamięci pozostałe teksty [także skłaniające się ku rewizjom chrześcijańskim] poświęcone depresji, nie uznaję książki tej za przełomową i odkrywczą To raczej kolejny głos w słusznej sprawie, na pewno niewyróżniający się, ani nie niosący ze sobą żadnych nowatorskich propozycji praktyk. O wiele bardziej polecam krótszą i w moim oczach pożyteczniejszą publikację, a mianowicie – Depresja a życie duchowe. Niemniej jednak dla zainteresowanych tematem i dość porządnym jego opracowaniem – polecam również tekst Wintera – zdecydowanie bardziej jednak jego część pierwszą, moim zdaniem lepszą.