niedziela, 17 lutego 2013

Nowe oblicze Greya... i Any.


Tytuł: Nowe oblicze Greya
Autor: E L James
ISBN: 978-83-7508-596-9
Wydawnictwo: Sonia Draga
Ilość stron: 688



Całą jeszcze drżę od emocji po przeczytaniu ostatniego tomu trylogii Pięćdziesiąt odcieni i powrocie do kilku fragmentów tomu pierwszego.
Obie książki dzieli przepaść nie do ogarnięcia.
Książa stricte erotyczna ewoluowała w nieprawdopodobnie wciągający i emocjonujący thriller, w którym bohaterowie w dalszym ciągu ulegają dynamicznym przemianom. Coraz mniej w niej wpadek językowych, coraz lepiej wykorzystywany jest potencjał.
I proszę Państwa, Anastasia Steele, przepraszam, Grey, nareszcie pokazała charakter!

W części tej wiele się dzieje. Bliżej poznajemy bohaterów pobocznych, częściej zaglądamy do przeszłości głównych bohaterów. Na wszystkim jednak cień rzuca postać Jacka Hyde’a, który poprzysiągł sobie zemstę na Greyu i jego świeżo poślubionej żonie.

Cieszy mnie, że autorka zdecydowała się skupić na tym wątku i rozwinąć go na ile umiała, wprowadzając tym samym pożądane napięcie. Żałuję jedynie, że scena porwania, która miała zadatki na najlepszą ze wszystkich, została znów potraktowana nieco po macoszemu, zbyt szybko się rozwiązując.
Cieszę się, że ukazane zostało dzieciństwo Greya, że mężczyzna ów otworzył się i wreszcie ogromnie cieszę się, że nie stało się to na hip hip hurra!
Oczywiście, pomijając coraz bardziej nużące sceny łóżkowe, windowe, bilardowe, czerwonopokojowe i inne, opisywane niesłychanie tendencyjnie (których notabene w tomie tym jak na lekarstwo w porównaniu z tomem pierwszym), książka ta staje się zaskakująco dobrym czytadłem. Wyłączającym intelekt, pozwalającym na odprężenie, a jednocześnie… uzależniającym.
Niebywałe jest to, że nie mogłam się od książki oderwać. Brałam ją ze sobą wszędzie, czytałam w każdym możliwym miejscu, zapominałam o bożym świecie, upływającym czasie i otaczających mnie ludziach. Cóż, nie będę ukrywać – to najlepsza część trylogii, rozbudzająca apetyt na jeszcze i dająca nadzieję na to, że być może James w końcu nabierze umiejętności pisania o czymś innym niż tylko seks. Zdecydowanie bowiem w tej książce nie o niego chodzi.

Rewelacyjna końcówka, która może nie jest popisem wizjonerstwa i wirtuozerii James, ale z całą pewnością rości sobie prawo do miana jednego z najbardziej emocjonujących finałów książek, jakie w ostatnim czasie czytałam. Zaświadczyć mogą o tym moje nocne krzyki wściekłości na bohaterów, rzucanie książką, zamykanie jej z hukiem, po to, by za parę sekund znów do niej powrócić, gdyż nie dawała o sobie zapomnieć. O spokoju mogłam na czas lektury ostatnich stu pięćdziesięciu stron zapomnieć. Być może za bardzo się wczułam, ale o to przecież chodzi, prawda?:)
Język, cóż… bez zmian. Momentami ordynarny, wulgarny, momentami drażniąco naiwny. Na tyle jednak do niego przywykłam, że gdyby nie wewnętrzna bogini pojawiająca się od czasu do czasu, zupełnie przestałabym na niego zwracać uwagę.

Epilog, który stanowi opis sceny poznania się Greya ze Steele z perspektywy Christiana jest dla mnie zapowiedzią i obietnicą zupełnie nowej serii. Mam nadzieję, że James do czasu jej napisania zrezygnuje z tworów na kształt wewnętrznych bogiń czytających Dickensa czy wyświechtanych, irytujących frazesów, które staną się jedynie kiepskim powtórzeniem tego, co wszyscy już zdążyliśmy doskonale poznać.

Prawdopodobnie ta powieść wcale nie jest tak dobra, jak piszę. Być może jest jedynie tym, czego w tej chwili potrzebowałam. Nie zmienia to jednak faktu, że czytało mi się ją doskonale i że kiedyś do niej wrócę. I tak – polecam serdecznie!
Nie spodziewałam się, że to powiem, gdy sięgałam po Pięćdziesiąt twarzy Greya. Nowe oblicze… to jednak zupełnie inna bajka.

__________
Poprzednie tomy:




Related Posts: